"Nikt nie wie kim jest tytułowa »pani«, a ujęte w podtytule zło, które »czai się za murami klasztoru«, grasuje na zewnątrz. Boję się, że ta książka może godzić w sacrum tego miejsca", pisze Reiner Sachs.
Gdy przyjrzymy się podanym faktom, widoczne stają się różnice w zasobie wiedzy autora o historii poszczególnych okresów krzeszowskiego cenobium. O ile, podobnie jak piśmiennictwo polskojęzyczne, bardzo dobrze orientuje się on w kolejach losu konwentu w okresie cysterskim, o tyle jego znajomość życia klasztornego w czasach benedyktyńskich jest równa prawie zeru, co ma swoje pozytywne i negatywne aspekty. Jako pozytywny należy odnotować fakt, iż wszystkie występujące w opowieści osoby są postaciami fikcyjnymi, co z góry wyklucza obawę skrzywdzenia kogokolwiek z autentycznych międzywojennych mieszkańców opactwa poprzez przypisanie im nieprawdziwych ról lub postaw. Z drugiej zaś strony uniemożliwia to przekazanie wiedzy o wielkich osiągnięciach, ale i problemach, które wówczas stały się udziałem konwentu.
Od strony literackiej opowieść zaliczyć można do dzieł średniej klasy literatury trywialnej, opus 13, zaś Krzysztof Koziołek, jako doświadczony pisarz kryminałów, doskonale wie, z jakich elementów warzy się powieść trzymającą czytelnika w napięciu. Mamy tu więc głównego bohatera po bliżej nie określonej tragedii osobistej (sugeruje się śmierć żony i córki), nie stroniącego od trunków, jego adwersarza w postaci kierownika miejscowego komisariatu żandarmerii, sławne opactwo i jego otoczenie, w którym zdarzają się, jeden po drugim, tajemnicze „wypadki” śmiertelne, a także tajemne przejścia, rozmodlone postaci, podejrzanych osobników, a w tle nieco zaspaną pielgrzymkową i wypoczynkową miejscowość Grüssau (niemiecka nazwa Krzeszowa). Pierwsze dwa zgony, jak i tytuł książki, wyraźnie nawiązują do słynnej powieści "Imię róży" Umberto Eco.