"Nikt nie wie kim jest tytułowa »pani«, a ujęte w podtytule zło, które »czai się za murami klasztoru«, grasuje na zewnątrz. Boję się, że ta książka może godzić w sacrum tego miejsca", pisze Reiner Sachs.
Jeszcze jedna, ostatnia sprawa: nauka płynąca z Pokusy Willmanna. Przekonanie o pewnej skłonności do opilstwa jednego z najwybitniejszych malarzy barokowych Europy, a bezapelacyjnie najlepszego na Śląsku, zostało rozpowszechnione również przez powieść historyczną, dzieło Christofa Krumbhermera Der Wanderer auf der Brücke (Wędrowiec na moście). Przekonanie to jest mało wiarygodne, gdyż opiera się wyłącznie na informacji, że malarz, podobnie zresztą jak wielu jego kolegów, choćby autor fresków sufitowych bazyliki jasnogórskiej Carl Tanquart (+ 1704), zmarł na podagrę. Mimo, że z licznych przekazów historycznych wynika, iż w czasach baroku, inaczej niż w renesansie, starsi panowie pokroju wspomnianych malarzy mieli raczej skłonność do nadmiernej konsumpcji tłuszczów i mięsa, niż alkoholi, wystarczyło to, by prawdopodobnie krzywdząca opinia stała się powszechną wiedzą. Warto byłoby zatem opracować wkrótce historię konwentu benedyktynów z Grüssau (archiwalia na ten temat są od maja tego roku dostępne w archiwum niemieckim mniszek benedyktynek krzeszowskich), chociażby po to, aby ich następczynie jak najrzadziej żądnym sensacji turystom i pątnikom musiały tłumaczyć, iż do morderstw za murami benedyktyńskiego opactwa w rzeczywistości nie doszło i zło się tam nie czai.