"Nikt nie wie kim jest tytułowa »pani«, a ujęte w podtytule zło, które »czai się za murami klasztoru«, grasuje na zewnątrz. Boję się, że ta książka może godzić w sacrum tego miejsca", pisze Reiner Sachs.
Jako doświadczony autor książek kryminalnych, Krzysztof Koziołek doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że dobrze napisany kryminał to w najlepszym wypadku połowa sukcesu, reszta to umiejętna reklama, o którą zresztą troszczy się z wielką gorliwością. Właśnie te względy zdecydowały zarówno o wyborze tytułu dzieła, jak i miejsca akcji. Nawiązanie do dzieła Umberto Eco od razu wyróżnia powieść z licznej gromady podobnych utworów, sugerując od początku co najmniej liczący się udział jakiejś „pani” w wydarzeniach, a skoro rzecz się dzieje w Krzeszowie, czy nie Pani Krzeszowskiej?, pozostałe zaś elementy dostarcza już sama historia tego ośrodka pielgrzymkowego. Choć sam autor z nieco naiwną i rozbrajającą szczerością oświadcza: jeśli nie muszę kłamać, to tego nie robię, odnośnie piaru tej książki najwyraźniej doszedł do wniosku, iż w tym przypadku jednak musi, albowiem wertowanie tysięcy stron starych dokumentów z pewnością nie miało miejsca, natomiast w istnienie kilometrów… zakurzonych ścieżek krzeszowskich piwnic, podziemi, strychów i schodów, które autorowi jakoby pozwolono przewędrować, trudno uwierzyć. Dla tegoż samego efektu sensacji autor wielokrotnie i świadomie zniekształca swą własną opowieść, wszak o braku jakiekolwiek roli bliżej nieokreślonej „pani” występującej w tytule była już mowa, ale również podtytuł ZŁO czai się wszędzie. Także za murami benedyktyńskiego opactwa, nie odpowiada prawdzie, gdyż po przeczytaniu opowieści wiemy, że morderca przyszedł z zewnątrz.