W uroczystościach z okazji drugiej rocznicy śmierci śp. Stanisława Ruska "Tęczy" wzięła udział m.in. młodzież z ZP nr 2 oraz członkowie Stowarzyszenia Patriotyczny Głogów.
We wtorek 30 maja w Lubinie odbyły się uroczystości związane z upamiętnieniem śp. Stanisława Ruska ps "Tęcza", zaporczyka, majora AK-WIN, z okazji drugiej rocznicy jego śmierci.
Wydarzenie rozpoczęło się wieczorną Eucharystią w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Mszy św. w intencji śp. mjr. Stanisława Ruska przewodniczył ks. Tomasz Rutkowski SDB, dyrektor Salezjańskiej Szkoły Podstawowej im. św. Dominika Savio w Lubinie. W świątyni, w swoich mundurach, pojawili się kadeci Zespołu Szkół nr 2 im. Jana Wyżykowskiego.
Po Eucharystii uczestnicy przeszli na komunalny cmentarz, gdzie odbyła się dalsza część wydarzenia. Wierni udali się pod grób weterana. Tam Sławomir Tusiński, członek Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego Osuchy 44 oraz propagator wiedzy historycznej, przybliżył zebranym postać zmarłego żołnierza.
Mjr Stanisław Rusek przyszedł na świat w Bożego Narodzenie 25 grudnia 1926 r. Jego tato był oficerem z czasów wojny polsko-bolszewickiej. - Dom rodzinny, z racji kombatanctwa ojca, był miejscem spotkań weteranów i ośrodkiem życia patriotycznego – mówił pan Sławomir. - W 1942 r. Stanisław wstąpił do zwiadu. Był to tzw. Pluton Lotny Ruchomy „Kmicic” tamtejszego oddziału partyzanckiego Armii Krajowej. W czerwcu 1943 r., w wieku 16 lat, złożył przysięgę wojskową. Z uwagi na swój wzrost i budowę, mógł pełnić obowiązki normalnego żołnierza. Służył w KEDYW-ie (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej), samoobronie AK i w WIN-ie – opowiadał mówca, który w marcu, z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, miał okazję głosić prelekcje w ZS nr 2 oraz w Salezjańskiej SP im. św. Dominika Savio w Lubinie.
S. Rusek w 1944 r. stał się „zaporczykiem”, tj. rozpoczął służbę w oddziale mjr. Hieronima „Zapory” Dekutowskiego na Lubelszczyźnie i Rzeszowszczyźnie. - Oddział liczył około 1200 zaprzysiężonych osób, z czego 350-400 z nich, było wyekwipowanych i zdolnych do działań wojskowych. Był to dowódca bardzo śmiały, odważny, a jednocześnie koleżeńsko traktujący swoich żołnierzy – o „Zaporze” opowiadał S. Tusiński. - Z przyjściem frontu wschodniego, na jego oddział nasiliły się metodyczne ataki wojsk NKWD, w których brały udział również Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW), Urząd Bezpieczeństwa (UB), Milicja Obywatelska (MO), a nawet Wojsko Polskie. Materiały śledztwa jednoznacznie wskazują jednak, że większość strać z rosyjskim przeciwnikiem, wywołana była przez samych sowietów. „Zaporczycy” po prostu się bronili – opowiadał Tusiński, który wspominał, że przeciwnik miał tak przeważającą przewagę, że atakowanie go, poza nielicznymi przypadkami, miało jedynie sens w formie walk partyzanckich.
Zdjęcie umieszczone na płycie nagrobnej śp. mjr. Stanisława Ruska "Tęczy". Jakub Zakrawacz /Foto GośćW 1946 r. Stanisław Rusek miał uniknąć aresztowania w swoim własnym domu, uciekając przed NKWD. W tym samym roku aresztowano jego ojca, po którym ślad później zaginął. - Mieszkanie państwa Rusków było przy każdej okazji najeżdżane, rabowane. Rodzina była prześladowana – mówił pan Sławomir, który kontynuował opowieść o „Tęczy”.
Dalsza część artykułu na stronie drugiej