Władykę wrocławsko-gdańskiego z Kościoła greckokatolickiego w Polsce wiele łączy ze stolicą rzymskokatolickiej diecezji legnickiej.
Natomiast 20 lat temu, 19 czerwca 1999 roku, chirotonii biskupiej udzielił już bp Jan Martyniak w rycie bizantyjskim. Paradoksalnie należy jednak Ksiądz Biskup do rzymskokatolickiej linii sukcesyjnej.
Tak, bo bp. Jana Martyniaka święcił Myrosław Iwan Lubacziwskyj.
Który z kolei otrzymał święcenia od Jana Pawła II – co mnie osobiście bardzo zaciekawiło. Ta linia sukcesyjna, obejmująca ponad 90 proc. katolickich biskupów, pochodzi od kard. Scipione Rebiby, który był tytularnym łacińskim patriarchą Konstantynopola, podczas gdy obecnie sukcesja większości biskupów greckokatolickich wywodzi się od prawdziwego prawosławnego patriarchy tej stolicy, Jeremiasza II Tranosa. Wracając do Legnicy, Ksiądz Biskup często się tu pojawia.
Legnica to jest moja rodzinna parafia. Tutaj mieszkają moja mama, mój brat, mieszkała śp. siostra, mieszka jej mąż i jeden z ich synów. Czyli ja jestem u siebie, w swojej parafii. Często tutaj bywam. Z tutejszym proboszczem ks. Mirosławem Drapałą uzgodniliśmy, że w drugi dzień świąt Wielkanocnych i na Boże Narodzenie przyjeżdżam tutaj odprawić Pontyfikalną Liturgię. Oprócz tego są jeszcze inne okazje, m.in. Festiwal Twórczości Sakralnej czy inne wydarzenia diecezjalne.
Jak Ksiądz Biskup postrzega aktualne swoje najważniejsze zadania? Wiemy, że teraz duża jest imigracja Ukraińców. Zostało otwartych wiele nowych parafii i ośrodków duszpasterskich. We Wrocławiu są już w tej chwili, oprócz parafii katedralnej, dwa dodatkowe ośrodki duszpasterskie, jeden przy ul. Borowskiej, drugi przy ul. Horbaczewskiego obok ul. Legnickiej. Pierwszy z nich nawet eksperymentalnie przyjął kalendarz gregoriański. Czy można sądzić, że to są najważniejsze zadania w tej chwili – zajęcie się tymi imigrantami z Ukrainy?
Ja byłem wyświęcony 20 lat temu, gdy nie było jeszcze imigracji ukraińskiej. Byłem posłany do naszej miejscowej greckokatolickiej wspólnoty, czyli przesiedleńców z akcji "Wisła" i ich potomków. Moim pierwszym zadaniem pozostaje nadal opieka duszpasterska nad tymi ludźmi, którzy zostali wysiedleni w 1947 roku na Ziemie Zachodnie i Północne, czyli całe Pomorze, ziemię lubuską i na Dolny Śląsk. Eparchia (diecezja) wrocławsko-gdańska obejmuje także centrum kraju. Radom i Kielce też są "moje". W granicach eparchii znajduje się większość terytorium Polski.
Linia podziału z archieparchią przemysko-warszawską poszła po Wiśle.
Tak. Ja to odbieram tak, że jestem posłany do tych ludzi, którzy tutaj są, którzy zostali wysiedleni. Natomiast w tym czasie bardzo zwiększyła się liczebność nowo przybyłych obywateli Ukrainy, którzy przyjeżdżają na nasz teren jako imigranci zarobkowi. To jest nowa rzeczywistość, ale ten sam teren, ten sam Kościół, ta sama eparchia, te same obowiązki, tylko jeszcze powiększone o opiekę nad tymi nowo przybyłymi. Musimy więc również brać pod uwagę w naszych planach duszpasterskich migrację naszych wiernych, zarówno tych, którzy przemieszczają się po Polsce z jednej miejscowości do drugiej, jak też tych wiernych naszej Cerkwi, którzy w ostatnim czasie przyjeżdżają do Polski z Ukrainy. Mieliśmy praktyczny problem duszpasterski wynikający z tego, że w centralnej części Polski nie było naszych parafii.