Gigantyczne zwały śniegu zeszły ze stoku nagle. W niedalekim Karpaczu nikt ich nie usłyszał. 20 marca 1968 r. w w Białym Jarze w Karkonoszach lawina zabiła 19 osób. To największa tragedia w historii polskich gór.
Główną przyczyną śmierci w lawinie są urazy mechaniczne: złamania i zmiażdżenia. W katastrofie pod Kopą najwięcej było właśnie takich przypadków. Zmiażdżone głowy, ręce, nogi, tułowia. Czasami rozczłonkowane. Niektóre ofiary udusiły się wydychanym przez siebie dwutlenkiem węgla.
Lawiny występują m.in. wtedy, kiedy wiatr nawiewa śnieg na skraj góry. W końcu ciężar nawisu jest tak wielki, że sam nie zdoła się utrzymać. I spada w dół z ogromną prędkością. W Białym Jarze było to ponad 250 km/h.
- Biały Jar jest szczególnie niebezpieczny. Jego mechanika jest sławetna. Szeroki u góry, zwęża się ku dołowi, zwiększając siłę żywiołu - tłumaczy Brzeziński.
Ofiar poszukiwano, wykopując prymitywnym sprzętem ok. 700 tuneli Valerian Spusta, ze zbiorów Wiktora Szczypki Dziś jest jednym z najbardziej doświadczonych ratowników Karkonoskiej Grupy GOPR. Odpowiada za służbę śniegowo-lawinową. Zapewnia, że dziś taka sytuacja nie mogłaby się wydarzyć.
- Wtedy były pod tym względem prymitywne czasy. Teraz jest stały monitoring zagrożenia lawinowego, codziennie aktualizowany w internecie. Od lat prowadzi się kataster lawinowy, a w nim szczegółowo opisane poszczególne formy lawin, usystematyzowane i skatalogowane - wylicza. Być może dlatego tamtej lawiny nie może zapomnieć, ani darować przyrodzie.
- To była największa lawina, jaką kiedykolwiek widziałem w życiu - mówi. Jak dodaje, Karkonosze to po Tatrach drugie góry o tak wysokim współczynniku zagrożenia lawinowego.
Przez cały czas trwania akcji ratunkowej o tragedii pisały wszystkie ogólnopolskie dzienniki. „Lawina lawin”, „Dramat w Karkonoszach” - pisano. Donoszono o postępach prac i... kolejnych ofiarach.
Najwięcej ciał odnaleziono w ciągu trzech pierwszych dni. W tej pierwszej fazie akcji pracowało najwięcej ludzi. Codziennie na dół ratownicy zwozili czyjeś zwłoki.