Podczas wojny miało tu siedzibę gestapo. Po wojnie Urząd Bezpieczeństwa. Takich miejsc, nieodkrytych "łączek", ciemnych aresztów, nieformalnych cmentarzy, są na Dolnym Śląsku dziesiątki.
Kiedy pojęcie "żołnierze wyklęci" nie funkcjonowało jeszcze tak powszechnie w narracji społecznej, ale o zamordowanych w ubeckich katowniach mówiło się już otwarcie i często, dr Krzysztof Szwagrzyk z wrocławskiego IPN szukał powojennych szczątków ofiar stalinizmu na placu za obecnym budynkiem Miejskiego Domu Kultury.
Wtedy, na jesieni 2007 r., nie udało się znaleźć kości wyklętych. Udało się za to utrwalić pamięć o ich ofierze, złożonej za Polskę, której już nie było. Dziś, w Dniu Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" przypominamy ten tekst sprzed ośmiu lat.
Gra w kości
Do Bolesławca przyjechali historycy wrocławskiego IPN, aby ekshumować szczątki ofiar faszystowskiego i komunistycznego reżimu.
W wyniku wcześniejszych pomiarów wyspecjalizowanym sprzętem, prace ekshumacyjne przeprowadzono w czterech miejscach na terenie przyległym do Młodzieżowego Domu Kultury. Podczas ostatniej wojny mieściła się tam siedziba Gestapo. Po wojnie, aż do roku 1951, więziła i przesłuchiwała tu ludzi lokalna komórka Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.
Od wielu lat wokół MDK-u znajdowano przypadkowo kości ludzkie, lub całe szkielety. Ostatnio we wrześniu tego roku. Przed trzema tygodniami pracownicy naukowi wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej pod kierownictwem dra Krzysztofa Szwagrzyka, przeprowadzili tu prace badawcze przy pomocy georadaru. Pisaliśmy o tym w 45 numerze „GL”.
Urządzenie wskazało cztery miejsca o naruszonej strukturze geologicznej na głębokości ok. 1-1,5 metra. We wtorek, 13 listopada, przystąpiono do ich eksploracji, licząc na odnalezienie szczątków nazistowskiego, lub komunistycznego terroru.
Niczego nie obiecuję
Przed pięciu laty bolesławiecka telewizja regionalna wyemitowała po raz pierwszy program poświęcony tajemniczym rysunkom i napisom w piwnicach Młodzieżowego Domu Kultury. Ich odkrywcą był Aleksander Kościukiewicz, woźny i dozorca w MDK-u. Zupełnie przypadkowo i nieoczekiwanie skojarzył wydrapane napisy z faktami ze swojego dzieciństwa.
- Jako mały chłopak chodziłem do pobliskiej szkoły podstawowej. Od rodziców wiedziałem, że w latach pięćdziesiątych było tu ubeckie więzienie. Zacząłem przyglądać się napisom i
rysunkom i w miarę możliwości zabezpieczać je przed zniszczeniem - wspomina. O sprawie szybko dowiedział się Zdzisław Abramowicz, znany w Bolesławcu historyk-pasjonat i wieloletni radny tego miasta. On postarał się, aby o sprawie stało się głośno.
Prace ekshumacyjne rozpoczęto poza murem byłego więzienia. Wszyscy czekali w napięciu na ich wyniki Roman Tomczak /Foto Gość
- Zacząłem szukać osób, które pamiętają mroczną przeszłość tego miejsca, a także zainteresować tematem historyków. W ten sposób udało mi się znaleźć dwie osoby przetrzymywane tu po wojnie, oraz nawiązać kontakt z doktorem Szwagrzykiem, pracownikiem IPN z Wrocławia - wyjaśnia Zdzisław Abramowicz.
Media także zrobiły swoje. Temat - choć z ponad pięćdziesięcioletnim rodowodem - budził ich spore zainteresowanie.
Wszystko to razem sprawiło, że udało się zorganizować przyjazd do Bolesławca grupy specjalistów i naukowców z Politechniki Wrocławskiej i tamtejszego oddziału IPN.
Naukowcy zbadali teren przyległy do dawnej katowni specjalnym urządzeniem, reagującym na anomalie w warstwach geologicznych na małej głębokości.
Georadar wskazał bardzo wyraźnie cztery miejsca, w których były podstawy do przypuszczeń, że mogły tam być pochowane ciała zamordowanych w budynku MDK-u więźniów. To, czy były nimi ofiary gestapowców czy UB, miały określić ekshumacje.
We wtorek, tuż za murem okalającym Młodzieżowy Dom Kultury, pracownicy firmy pogrzebowej wbili pierwsze łopaty. Mimo, zastrzeżeń dr. Szwagrzyka, że natrafienie na szczątki nie jest stuprocentowo pewne, robotników otaczał ciasny wianuszek fotoreporterów i dziennikarzy.
- Pracujcie wolniej, ale dokładniej. Nie wiem, czy tam będą szczątki, granat, czy zwykłe śmieci. Jeśli granat, krzyczeć - apelował do robotników dr Szwagrzyk. Na miejscu obecny był także przedstawiciel wrocławskiego Zakładu Medycyny Sądowej, bolesławieckiego Muzeum Ceramiki oraz delegaci lokalnych władz samorządowych.