Nie byłoby organów we wrocławskiej bazylice, gdyby nie organy w Krzeszowie.
W czwartek 27 stycznia we Wrocławiu, w tamtejszej bazylice garnizonowej pw. św. Elżbiety, zostały uroczyście oddane do użytku olbrzymie organy, kopia "Głosu Śląsk" mistrza Michaela Englera. Te pierwsze, oryginalne, spłonęły doszczętnie w ogromnym pożarze w 1976 roku. Władze Wrocławia kilka lat temu postanowiły odbudować instrument. Wyasygnowano na ten cel ponad 22 mln zł i przy tym budżecie starano się jak najwierniej odtworzyć oryginał. Problem polegał na tym, że nie było żadnych dokumentów technicznych, z których budowniczowie mogliby czerpać dane. Dlatego w poszukiwaniu inspiracji i wiedzy udali się m.in. do bazyliki mniejszej w Krzeszowie.
Krzeszowski organy są prawdziwym światowym fenomenem. Mają prawie 300 lat i w 95 proc. wszystkie ich części pochodzą właśnie z tamtego okresu. Dzięki temu grane na nich barokowe utwory brzmią dokładnie tak, jak chciał ich autor. Większość europejskich barokowych organów w XIX wieku została przebudowana i ich mechanika nie jest już barokowa.
Nasza sanktuaryjna bazylika mniejsza posiada prawie identyczne organy mistrza Englera jak te, które spłonęły we Wrocławiu. Oczywiście są różnice, ponieważ każdy instrument jest tworzony dla konkretnego kościoła. We Wrocławiu jest to świątynia gotycka, a więc wysoka i do takiej musi być dostosowany instrument. Krzeszowska świątynia to dzieło barokowe, a więc wygrywa tu szerokość - co odzwierciedlone zostało w konstrukcji instrumentu organowego.
Odtwórcy wrocławskich organów badali krzeszowski instrument, by odkryć metodę pracy Englera. Stąd zapożyczyli m.in. pomysł, by poszczególne elementy wykonać z drewna lipy szerokolistnej.
Więcej o krzeszowskich i wrocławskich organach w najnowszym "Gościu Niedzielnym", a już teraz można zobaczyć, jak wygląda krzeszowski instrument od środka - KLIKNIJ