Rozmowa z ks. Michałem Gołębiem, ratownikiem GOPR, o wyprawie na Naga Parbat i późniejszym hejcie w internecie.
Jędrzej Rams: Współorganizuje ksiądz listopadowe wypominki za ludzi gór w Sokolikach w Rudawach Janowickich. Już wiemy, że na liście wypominkowej pojawi się kolejne nazwisko...
Ks. Michał Gołąb: Właściwie można powiedzieć, że takie jest życie. Wydarzenie śmierci wpisane jest w historię ludzkiego losu. Dotyczy to także tych, którzy związali swoje życie z górami. Odchodzą nasi bliscy, sąsiedzi, przyjaciele… odchodzą także himalaiści – może ci ostatni inaczej niż inni, bo najczęściej pośród majestatu gór (tam na wysokościach) i medialnej wrzawy (tu na dole). Ryzyko w górach zawiera w sobie ryzyko śmierci. Góry są niebezpieczne. Ale nikt z alpinistów nie chodzi w góry, by igrać ze śmiercią (choć z pozoru wspinaczka górska taką się wydaje). Tym, co odeszli winni jesteśmy pamięć i modlitwę. Dlatego do „górskich wypominek” w listopadzie dopiszemy kolejne nazwisko, by pamiętać i modlić się.
Każda śmierć, jej czas i miejsce są tajemnicą – tajemnicą Bożego wezwania. Niektórzy mają tę łaskę, że Bóg powołuje ich do wieczności z gór. Ważne, by człowiek na to najważniejsze w swoim życiu spotkanie szedł przygotowany.
Przeżywa ksiądz osobiście takie wydarzenia jak to ostatnie?
Oczywiście. Każda górska tragedia porusza taką strunę w człowieku, która na co dzień jest skrywana głęboko, pod zasłoną codzienności. Wobec górskiej śmierci, czyjejś samotności, bezsilności wobec potęgi gór to, co z pozoru wydaje się czymś odległym, nieobecnym i „nie naszym” zaczyna niepokoić, stawia mnóstwo pytań. Szczególnie nieodparte pytanie o sens górskiej wspinaczki, o sens życia na krawędzi, o to, czy warto.
A warto…?
Należy pamiętać, że żadne góry i żaden szczyt nie jest wart ludzkiego życia. Człowiek wspinający się w górach wysokich podejmuje ogromne ryzyko. Chodzi jednak o to, by to ryzyko kontrolować i poprzez podejmowanie określonych działań zmniejszać do minimum. Trzeba podjąć odpowiednie kroki, by pośród przygotowań: kondycyjnego, taktycznego, logistycznego… przed wyjazdem w góry, przewidzieć także sytuacje awaryjne i „wliczyć” je niejako w strategię zdobywania szczytu czy pokonywania jakiejś drogi.
W naturze człowieka, którą stworzył Bóg, jest zapisane przekraczanie siebie, odkrywanie, zdobywanie, dążenie ku czemuś nowemu i nieznanemu, dążenie do celu (zarówno w wymiarze wewnętrznym – duchowym, jaki i zewnętrznym - materialnym). Człowiek ze swej natury wchodzi na takie drogi, które mogą ostatecznie okazać się bardzo niebezpieczne, z pozoru niemożliwe do przejścia. I ta pozorna „niemożliwość” pociąga człowieka jeszcze bardziej. Przypominam tu sobie myśl P. Evdokimova, którą wydrukowałem na swoim obrazku prymicyjnym: „To nie droga jest niemożliwa, to niemożliwe staje się drogą”. W górach, dla alpinisty pociągająca nie jest sama droga, ale to, że wydaje się niemożliwa do przejścia. Dlatego tak często porywa się na to, co „nieludzko trudne” – niebezpieczne.