– Ojca rozpoznałem na zdjęciu opublikowanym w „Gościu Legnickim” od razu. Zadzwoniłem do autora, pana Skowrońskiego. Ucieszył się, bo miał trzech N.N. Teraz ma o jednego mniej – cieszy się Sławomir Tusiński, mieszkaniec Lubina.
Na fotografii widać grupę ok. 20 partyzantów, zebranych wokół potężnego stołu, zbitego z grubo ciosanych desek. Wokół szumi Puszcza Solska. Na stole leży kilka przedmiotów, stoi jakieś wiadro.
– To jest przyjęcie zorganizowane po Mszy św. z okazji uruchomienia partyzanckiego szpitala – wyjaśnia Janusz Skowroński, autor publikacji m.in. o losach partyzantów z Puszczy Solskiej, osiadłych po wojnie m.in. na terenie dzisiejszej diecezji legnickiej. Na fotografii udało się J. Skowrońskiemu rozpoznać większość obecnych tam osób. Z wyjątkiem trzech. – Trzy osoby wymykały się ludzkiej pamięci i dokumentom. Mimo to ukazał się tekst o walkach partyzanckich na Zamoj- szczyźnie i widocznych na zdjęciu legendarnym dowódcy Konradzie Bartoszewskim ps. „Wir”, Tadeuszu Gumińskim, po wojnie do końca życia mieszkańcu Legnicy, czy Lucjanie Kopciu, przez 29 lat dyrektorze szpitala w Lubaniu. Po kilku tygodniach zadzwonił do mnie Sławomir Tusiński z informacją, że na fotografii jest także jego ojciec – Stefan Tusiński – opowiada nasz współpracownik. Kilka tygodni po tym telefonie obaj panowie spotkali się na gali wręczenia odznak „Amicus Librorum” organizowanej przez Legnicką Bibliotekę Publiczną. Janusz Skowroński wręczał tam laureatom swoje książki i miał prelekcję. Sławomir Tusiński przywiózł odznaczenia i medale swojego ojca (w tym Virtuti Militari), zdjęcia partyzanckie i zeskanowane dokumenty. Janusz Skowroński dużo opowiadał o zdjęciu, o bitwie pod Osuchami, największej partyzanckiej batalii ostatniej wojny, i o ludziach, którzy brali w niej udział, a po wojnie stali się częścią wspólnoty budującej polskość na Ziemiach Odzyskanych. Tusiński mówił o swoim ojcu. – Urodził się w 1905 roku. W domu rodzinnym pielęgnowano pamięć o powstaniu styczniowym, Tusińscy w nim walczyli. Ojciec ukończył studia na KUL-u, na Wydziale Prawa i Nauk Społecznych. Egzaminy zdawał u ks. Stefana Wyszyńskiego. Później pracował w Policji Państwowej, zajmując się kontrwywiadem. W 1940 r. przeniósł się do Biłgoraja. Współpracował z oficerami wrześniowymi w organizowaniu polskiego wojska. W 1944 r. jako „Bogiwon” brał udział w bitwie pod Osuchami. Organizował leśny szpital partyzancki. Zginął tragicznie w wypadku w 1974 r. – opowiadał Sławomir Tusiński. – Ojciec nigdy nie krył, że służył Polsce. Zawsze był krnąbrny i nielubiany przez przełożonych. Stefan Tusiński ps. „Bogiwon” nigdy nie wrócił do rodzinnych Puław, choć po 1956 r. takie powroty były normą. Nigdy także nie był związany z Dolnym Śląskiem. Ale pamięć o nim, w osobie jego syna, przyszła i tu, gdzie po wojnie działali jego partyzanccy towarzysze broni – Tadeusz Gumiński czy doktor Lucjan Kopeć. A to nie koniec powojennych afiliacji byłych partyzantów z Puszczy Solskiej z Dolnym Śląskiem. Te trwają do dziś. Nie tylko we wspomnieniach, ale także w ciągle odnajdywanych dokumentach. Ostatnio ich bogaty zbiór Janusz Skowroński odkrył w archiwum... Legnickiej Biblioteki Publicznej. Wewnątrz starej skrzyni znalazł m.in. 97 brulionów zapisanych ręką Tadeusza Gumińskiego, lekarza w partyzanckim szpitalu leśnym. Wszystkie opatrzone datami i napisem „Dziennik”. Ile jeszcze tajemnic dotyczących partyzantów od „Wira” ma swoje wyjaśnienie w dokumentach legnickich, jeleniogórskich, lubańskich czy wrocławskich archiwów? Na pewno sporo. Dzięki badaczom takim jak Janusz Skowroński jest szansa, że ujrzą światło dzienne, a wraz z nimi twarze bohaterów walki o polskość, po wojnie związanych z Dolnym Śląskim, staną się bardziej wyraźne, może nawet – bliskie?
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się