Rozpoczął się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Z tej okazji z ks. Tomaszem Hęsiem, proboszczem parafii pw. św. Urszuli w Gwizdanowie, m. in. o wyznawcach Kościoła wschodniego otwierających drzwi proboszczowi „po kolędzie”,rozmawia Roman Tomczak.
Roman Tomczak: Parafia w Gwizdanowie nie jest wielka, a i tak mieszka na jej terenie dużo osób innego, niż katolickie, wyznania. To wyłącznie pewnie sąsiedztwa z aż dwiema parafiami Kościołów wschodnich?
Ks. Tomasz Hęś: Istotnie, na terenie naszej parafii mieszka ponad 200 wyznawców prawosławia oraz ok. 60 członków Kościoła greckokatolickiego. Ci pierwsi to wierni dwóch parafii prawosławnych – w Studzionkach oraz w Rudnej. Grekokatolicy zaś nie mają tutaj swojej parafii i świątyni, dlatego część modli się w naszym kościele św. Urszuli, a część jeździ do parafii grekokatolickiej w Lubinie.
To ciekawa sytuacja dla proboszcza rzymskokatolickiego. Zwłaszcza takiego, który – jak Ksiądz – nie miał do tej pory doświadczenia we współpracy duszpasterskiej z wiernymi innych Kościołów chrześcijańskich.
No, nie do końca, bowiem moją pierwszą po święceniach kapłańskich parafią była wspólnota w Karpaczu, na terenie której znajduje się Świątynia Wang, gdzie modlą się ewangelicy. Proboszcz Zenon Stoń i pastor Edwin Pech organizowali w styczniu nabożeństwa ekumeniczne, na przemian w kościele katolickim i Świątyni Wang. W Karpaczu powstał nawet chór ekumeniczny. A tu, w parafii w Gwizdanowie mam miejscowości, w których połowa to katolicy, a druga połowa prawosławni.
A więc są także mieszane małżeństwa?
Oczywiście, to nie uniknione. Jeżeli pojawia się miłość dwojga ludzi, to inność wyznania nie jest dla nich przeszkodą.
A kto częściej chrzci dzieci z podzielonych wyznaniowo rodzin, ksiądz katolicki czy prawosławny?
W większości ja, ale są też takie rodziny, w których jedno dziecko jest katolikiem a drugie prawosławnym. Kilkakrotnie udzielałem sakramentu chrztu św. dzieciom z mieszanych wyznaniowo małżeństw.