Od XIV-XVI w. terroryzowali wsie i miasta od Legnicy do Jeleniej Góry a nawet Oławy! Najsłynniejsi, jak Hans von Zedlitz, przeszli do legendy. Dziś ta legenda może stać się towarem eksportowym naszego regionu.
Von Zedlitz był spokrewniony z innym rycerzem-łupieżcą, Czarnym Krzysztofem. Obaj mieli na naszym terenie swoje zamki - von Zedlitz w Godzieszowej, Czarny Krzysztof w Olszanicy. Takich jak oni było na naszym terenie co najmniej kilkunastu. Wszyscy byli synami najznakomitszych rycerskich rodów dolnośląskich, oprócz dwóch wymienionych, także z von Reibnitzów, von Tschirnów czy von Schaffgottschów. Jednak tylko z von Zeidlitzów aż trzech rycerzy parało się łupiestwem. Swoim procederem przeczyli etosowi rycerza bez skazy, powstałego i pielęgnowanego przez całe średniowiecze.
Ale średniowiecze chyliło się ku końcowi. Coraz mniej było wypraw, coraz mniej łupów, za to coraz więcej bogatych miast, zamkniętych za wysokimi murami. Rycerze-rabusie napadali więc na karawany kupieckie, miasta, folwarki a nawet na wsie. Zagarniali złoto i drogie przedmioty, ale nie gardzili bydłem czy... kurami. Po napadach chronili się razem ze swoją drużyną w zamkach, takich jak Niesytno, Olszanica, Wleń, Chojnik, Godzieszowa, Płonina, Jawor czy Siedmickie Skały.
Mimo, że mordowali rzadko (tak przynajmniej mówią archiwa), to na miano Janosików Robin Hoodów nie zasłużyli. Większość z nich kończyła żywot na stryczku lub pod katowskim mieczem. Jednak dziś ich postacie powracają na forum publiczne, dyskutowane nie tylko przez historyków, ale także nauczycieli i pasjonatów. Jak to się stało, że rycerze-rabusie, znani do tej pory raczej z egzotycznych opowieści z tysiąca i jednej nocy, pojawili się na naszym terenie? Arkadiusz Muła, dyrektor Muzeum Regionalnego w Jaworze wyjaśnia, że wszystkiemu winne były wojny husyckie i związany z tym słabość miejscowych książąt oraz niewydolność sądownicza.
- Tam, gdzie władza zwierzchnia nie mogła sprawować kontroli nad administrowanym przez siebie terenem, dochodziło do ekscesów, których „bohaterami” byli także rycerze, uznawani w historiografii za wzór cnót - mówi. Konkretnych powodów słabości ówczesnych władców jest kilka. Do najważniejszych należały trwające od końca XIV w. najazdy husytów. - Ich postępowanie można porównać z tym, co działo się na Wołyniu w 1943 roku – uważa A. Muła. – Skali zezwierzęcenia dokonywanych zbrodni nie można było wtedy z niczym porównać. Książęta, zajęci ratowaniem struktur państwowych, nie mieli ani sił, ani czasu zajmować się rycerzami-rabusiami - wyjaśnia. Kolejną sprawą było stałe bogacenie się miast.
- To był okres narodzin mieszczaństwa, które swój dobrobyt opierało m. in. na rzemiośle i handlu. To wtedy powstają w całej Europie kupieckie hanzy, czyli związki miast zajmujących się handlem. Handel z kolei polegał na transporcie towaru z jednego miejsca na drugie. Napady na karawany kupieckie stały się więc głównym źródłem utrzymania rycerskich band – opowiada A. Muła. Te, dogodne dla rabusiów z rycerskimi herbami warunki, trwały przez całe XV i XVI stulecie. Właśnie w tym czasie na scenie wydarzeń historycznych naszego regionu pojawiają się m. in. Czarny Krzysztof i Hans von Zedlitz.