Wielu piłkarzy polskiej ekstraklasy codziennie wychodzi z drużyną na boisko. Niewielu codziennie klęka przed krzyżem z całą rodziną.
Filip Jagiełło to wschodząca gwiazda futbolu, jeden z najbardziej obiecujących polskich piłkarzy. Od innych zawodników wyróżnia go także to, że dważnie mówi o Bogu i swojej wierze. Zapewnia – czego dał dowód m. in. w TVN-owskim programie śniadaniowym – że zawsze mówi jak jest, bez owijania w bawełnę i oglądania się na innych. – Wiara jest dla mnie ważna. Zawsze była. Te wartości wyniosłem z domu rodzinnego, gdzie wszyscy wspólnie się modlimy i gdzie od początku mojej kariery mam wsparcie całej mojej rodziiny - mówi.
Beniaminek Ekstraklasy
Pierwsze piłkarskie kroki stawiał pod okiem ojca, kiedyś zawodnika A-klasowych „Czarnych” Rokitki czy „Odry” Ścinawa. Dlatego dziś mówi z uśmiechem, że miłość do piłki dostał w genach. – Odkąd pamiętam kopałem piłkę. Najpierw na podwórku z ojcem i w domu. Potem, kiedy miałem 6-7 lat, zacząłem treningi w klubie. Traf chciał, że był to salezjański „Amico” przy niedalekiej parafii pw. św. Jana Bosko – wspomina. Ten salezjański epizod był ważny, bo właśnie wtedy pierwszy trener Filipa, ks. Piotr Dziubczyński spostrzegł, że Filip ma talent do piłki. Wkrótce z „Amico” trafił do szkółki piłkarskiej „Zagłębia” przy Szkole Podstawowej nr 10 w Lubinie. Tym razem dzięki mamie, katechetce w Gimnazjum nr 4, która o radę co do dalszej piłkarskiej edukacji Filipa zapytała znajomego wuefistę. Wprawdzie „dziesiątce” trenowali chłopcy starsi od Filipa o trzy i więcej lat, ale szybko okazało się, że młody Jagiełło przerasta ich umiejętnościami. No i poszło. W pierwszym w życiu turnieju został królem strzelców. W pierwszej klasie gimnazjum był już kapitanem drużyny narodowej juniorów. W trzeciej zagrał swój pierwszy mecz w Młodej Ekstraklasie (MESA). To było wielkie przeżycie. Przeciwnikiem Zagłębia była Pogoń Szczecin, a Filip mówi, że pamięta cały mecz minuta po minucie, choć bramki nie strzelił, a Zagłębie przegrało. Na boisku był najlepszy, choć o kilka lat młodszy od swoich kolegów z drużyny. W 2013 r. znalazł się w gronie dorosłego składu Zagłębia Lubin. Miał wtedy szesnaście lat i był najmłodszym piłkarzem polskiej Ekstraklasy.
Zaczekajcie z modlitwą
Sportowym wzorem dla Filipa jest Leo Messi. Nic dziwnego. Dzieli ten podziw z milionami piłkarzy i kibiców na świecie. Hiszpański gwiazdor piłki nożnej nigdy nie krył swojej wiary w Boga. Po każdej strzelonej bramce wznosi ręce w geście modlitwy i dziękuje Bogu. Od niedawna ma ramieniu wytatuowaną twarz cierpiącego na krzyżu Chrystusa. U Filipa wytatuowana postać Jezusa ma pogodną twarz zmartwychwstałego Zbawiciela. – Na początku byliśmy przeciwni tatuażowi. Teraz jesteśmy dumni ze tego, jakie Filip daje za każdym razem, kiedy zdejmuje koszulkę – mówi Marta, siostra Filipa. Okazją do zademonstrowania tatuażu i krzyżyka który dostał od rodziców na 18 urodziny była np. wiosenna prezentacja nowych koszulek Zagłębia. Ale bardziej głębokie świadectwo daje Filip wtedy, jak wraca późno z meczu. – Często dzwoni wtedy do mnie i pyta, czy już się modliliśmy, bo on będzie niedługo w domu, i chciałby, abyśmy na niego zaczekali – opowiada matka Filipa. Kiedy Filip miał szesnaście był bohaterem audycji w „Dzień dobry TVN”. Materiał dotyczył utalentowanych młodych zawodników. Na pytanie o swoją sportową przyszłość Filip powiedział: „Nie daj Bóg coś się wydarzy i wtedy wszystko mogłoby się skończyć. Dlatego trzeba się uczyć, trzeba skończyć szkołę. Mam mi to zawsze powtarza. Bez rodziny, bez bliskich niczego bym nie osiągnął”. Wiele razy później nie krył, jak ważne jest dla niego rodzina i wiara. Jak obie te wartości pomagają mu w karierze i w byciu przyzwoitym człowiekiem.