Tam działa trzy razy mocniej

Jędrzej Rams

|

Gość Legnicki 33/2018

publikacja 16.08.2018 00:00

O odcieniach zieleni, „doładowaniu” wiary i znakach od Boga w Kazachstanie opowiada Justyna Stanek.

Rok pracy w egzotycznym kraju bardzo odmienił Justynę. Rok pracy w egzotycznym kraju bardzo odmienił Justynę.
Archiwum Justyny Stanek

Jędrzej Rams: Od kiedy jesteś znowu w Polsce?

Justyna Stanek: Od 26 lipca. Nie było mnie tutaj prawie 11 miesięcy.

Jak wygląda ojczyzna po długiej nieobecności?

Może to wydawać się dziwne, ale niejako doceniłam Polskę pod względem przyrodniczym. Po przyjeździe zdziwiłam się, ile odcieni może mieć zieleń. Mieszkałam na południu Kazachstanu, w Kapszagaju, i tam, na dalekich stepach, zieleń jest jedynie wczesną wiosną. Już od maja, a na pewno czerwca nie ma o niej mowy. Inna różnica uderzyła mnie, gdy jechaliśmy z Warszawy do Wrocławia. Zastanawiałam się, czy dwa auta zdołają się wyminąć na tak wąziutkich ulicach. Jeśli czegoś w Kazachstanie nie brakuje, to przestrzeni. Jest tam ogromnie dużo miejsca i gdy już buduje się drogę (bo nie wszędzie one są), to bardzo szeroką. Skrzyżowania w miastach są tak wielkie, że początkowo się na nich gubiłam. Trzecią sprawą są domy. W tych polskich czuję się jak w małym pudełku. Gdy weszłam do rodzinnego domu, zaskoczyło mnie, ile tam jest przedmiotów. Kazachskie rodziny żyją inaczej... Śmieszna sytuacja powstała też w sklepie. Stałam w kolejce i usłyszałam, że ktoś za moimi plecami rozmawia po polsku. Uradowana odwróciłam się, że spotkam rodaków i... przypomniałam sobie, że przecież jestem już w Polsce.

Dostępne jest 32% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.