Papież Peruwiańczyk

O. Jacek Lisowski OFMConv opowiada o reakcji Peruwiańczyków na wybór ich... rodaka. Bo papież Leon ma też obywatelstwo Peru.

Jędrzej Rams: Rozmawiamy kilka chwil po ogłoszeniu wyników głosowań na konklawe. Wybrano nieznanego szerzej w Europie kardynała, który przez wiele lat pracował jako misjonarz w Peru. Ojciec jest teraz w Ameryce Południowej, Peru. Proszę powiedzieć, jak zareagowali Peruwiańczycy na wieści z Watykanu?

O. Jacek Lisowski OFMConv.: W Peru wybuchła ogromna radość po decyzji kardynałów na konklawe. Bo co prawda jest on Amerykaninem, ale w ciągu swojej pracy w Peru przybrał też obywatelstwo peruwiańskie. Jest więc „tutejszy”. Co prawda ostatnie lata pracował w Watykanie, ale wielu pamięta go z pracy w ich kraju.

Żartobliwie mogę zdradzić, że na fali tej radości Internet zalała fala memów. Jeden z nich przypominał, że Peru słynie z uprawy i eksportu ziemniaków, które w języku hiszpańskim wymawia się w formie żeńskiej - la papa. Z kolei papież po hiszpański to też papa, ale z przedrostkiem męskim czyli el papa. Krążą więc żarty, że Peru eksportuje mnóstwo ziemniaków, jest ich kilkadziesiąt rodzajów, a najnowszy rodzaj la papa to właśnie el papa Leon XIV.

Polacy mogą kojarzyć Peru z wojną domową sprzed wielu lat, gdy jej ofiarami padli obecni błogosławieni polscy misjonarze Zbigniew Strzałkowski oraz Michał Tomaszek. Czy papież Leon XIV zna te realia? Stąd jego wrażliwość na pokój?

Nasi męczennicy z Pariacoto są ofiarami wojny domowej, która toczyła się tutaj w latach 80. i 90. XX wieku. Modlitwa o pokój jest w Peru obecna od zawsze, bo ten kraj jest mocno podzielony przez różne konflikty wewnętrzne. Modlitwa o pokój towarzyszy tutejszemu Kościołowi na stałe. W Polsce, w Europie taka modlitwa pojawia się, gdy gdzieś wybucha jakiś konflikt. Natomiast tutaj, w Ameryce Południowej, rzeczywistość jest bardzo mocno naznaczona konfliktami wewnętrznymi, wojnami domowymi i przemocą, która jest związana z przestępczością. Dlatego tutaj ta modlitwa o pokój zawsze towarzyszy Kościołowi.

Natomiast wydaje mi się, że papież Leon XIV teraz odczytuje potrzebę pokoju w kontekście tych wszystkich konfliktów, które są na świecie. Przez ostatnie lata pracował w watykańskiej dyplomacji, która to posługa pozwoliła mu zapewne oglądać, docierać do innych konfliktów, miejsc na świecie bez pokoju. Stąd, wydaje mi się, tak dużo mówił o pokoju i misja Kościoła, którą jakoś on tak próbował nakreślić.

Czy udało się Ojcu spotkać o. Robert Prevosta w czasie jego posługi w Ameryce Południowej?

Peru to nie jest mały kraj. On pracował na północy kraju, my pracujemy raczej na prowincji. Ja pracuję tu od 20 lat i udało mi się go spotkać ze dwa, trzy razy. Nie miałem możliwości rozmowy. Więc ja mogę tylko sobie wyobrazić, jak wyglądała jego praca. Są znane jego zdjęcia z posługi w górach, w Andach, gdzie dojeżdżał jak każdy misjonarz np. na koniu. Tak to po prostu tu wygląda. Więc w związku z tym jestem przekonany, że ta wrażliwość misyjna w nim jest. I tego nie da z serca ta po prostu wyjąć i zapomnieć. To na pewno w nim jest i będzie to jakoś jedną z myśli przewodnich jego pontyfikatu. Na to liczymy, że Kościół stanie się, jeżeli mogę tak powiedzieć, jeszcze bardziej misyjnym.

Inny papież z Ameryki Południowej, śp. Franciszek, mówił o księżach, że niczym dobrzy pasterze , muszą „pachnieć swoimi owcami”. Czy taki „pachnący owcami” jest Leon XIV?

On nie robił kariery, nie wspinał się po kolejnych ścieżkach kariery w strukturze Watykanu, trafił tam stosunkowo późno. On biskupem został dopiero w 2014 roku! Miał wówczas prawie 60 lat. Później został mianowany do posługi w Rzymie. Był więc człowiekiem, który właśnie miał duży kontakt żywym Kościołem, z podstawami tego Kościoła, a więc biednymi ludźmi w Peru. A to jest Kościół, który zmienia się tak, jak się zmienia cały Kościół Ameryki Południowej. Nowy papież zna realia tych przemian, zna też realia Kościoła w USA, zna realia Kościoła w Europie. To dobrze.

Czy nasi błogosławieni ojcowie Michał i Zbigniew mogą stać się swoistymi patronami posługi Leona XIV?

Oj, trudno mi powiedzieć. Ale na pewno pracował w Peru w tym samym czasie co oni, bo od połowy lat 80. XX wieku do połowy lat 90. XX wieku. Nasi męczennicy zostali zamordowani przez partyzantów Świetlistego Szlaku w sierpniu 1991 roku. On pracował w takich samych warunkach, posługiwał bowiem jako misjonarz. Był już biskupem, gdy w 2015 roku miała miejsce beatyfikacja obu misjonarzy. Na tej uroczystości było ponad 300 biskupów. Jest więc szansa, że i on również tam był. Myślę, że zna tych męczenników.

« 1 »