Ks. Tomasz Metelica, rektor seminarium, mówi o perspektywie Kościoła po pontyfikacie Franciszka.
Jędrzej Rams: Papież Franciszek został wybrany na konklawe w 2013 roku. Dwa lata później ksiądz został studentem w Rzymie. Papież „uczył się bycia papieżem”, a ksiądz rozpoczynał studia „w dalekim kraju”. Czy pamięta ksiądz pierwsze spotkanie z papieżem Franciszkiem?
Ks. dr Tomasz Metelica: Pierwszym spotkaniem z papieżem była Msza święta w bazylice św. Piotra na uroczystości Ofiarowania Pańskiego tj. 2 lutego. Pamiętam, że mogłem stać bardzo blisko papieża, bo byłem wśród tych księży, którzy mieli pomagać w rozdzielaniu Komunii świętej. Taka posługa zawsze tworzy bliskość z innymi celebransami stojącymi przy ołtarzu. Mogłem więc obserwować papieża z bliska, podczas sprawowania przez niego Eucharystii. Ojciec święty był bardzo skupiony, przejęty tym, co sprawuje, w czym uczestniczy. Pamiętam, że na mnie, wtedy księdzu cztery lata o święceniach, zrobiło to duże wrażenie. Innym takim momentem było spotkanie papieża ze studentami, klerykami i księżmi w auli Pawła VI. Papież był bardzo serdeczny, otwarty, sprawiał wrażenie człowieka, który dobrze się czuje z ludźmi i ma im coś konkretnego do powiedzenia.
Jak się jest studentem w Rzymie, księdzem, to czy jest czas, żeby pójść w niedzielę na Plac św. Piotra w Rzymie na Anioł Pański i pomodlić się z ludźmi, z papieżem?
Tak, co tydzień jest taka możliwość, choć będąc studentem, często szuka się możliwości bycia z ludźmi podczas wyjazdu na parafię. Tam gdzie bywałem, wiele osób i świeckich oraz księży na bieżąco śledziło papieża Franciszka. Był bowiem taki zwyczaj, że włączali w południe telewizory, by oglądać transmisję modlitwy Anioł Pański z Watykanu. By słuchać tego, co mówi papież i modlić się z nim. To było dla mnie zaskakujące, że to nie była taka pojedyncza sytuacja, tylko powszechny zwyczaj. Nawet gdy nie bywałem na Placu św. Piotra, miałem możliwość modlitwy z papieżem.
Jak odbierali papieża z Argentyny Włosi albo koledzy-księża z różnych krajów ze studiów? W Polsce byliśmy zdziwieni, że Jana Pawła II tak krytykują na Zachodzie, no i nam, Polakom, wydawało się, że go bardzo dobrze rozumiemy. Czy to dobre porównanie?
Dużo rozmawialiśmy między sobą o nowym papieżu, jego rozumieniu Kościoła, wizji posługi księży w takim Kościele. Ale tak na marginesie postawię pytanie - na ile myśmy rzeczywiście rozumieli papieża Polaka, a na ile on nam się po prostu podobał dlatego, że był Polakiem? Bo z tym rozumieniem jego, to dzisiaj się okazuje, że nie do końca znamy jego dokumenty, katechezy. Tak ja to postrzegam, że to nasze patrzenie na Jana Pawła II jest do tej pory takie bardzo płytkie. Ono się jeszcze bardziej spłyca, a już wtedy było płytkie.
Jeśli chodzi o papieża Franciszka, to jego pontyfikat stawiał akcenty na inne przestrzenie w Kościele niż pontyfikaty jego poprzedników. My w Europie patrzymy na ten pontyfikat rzecz jasna z takiej naszej perspektywy. Mamy ciągle takie poczucie, że serce Kościoła katolickiego bije w Europie. Że tak było, jest i będzie. A już teraz tak nie jest i wcale tak być nie musi. Patrząc na to ile jest chrztów, ile jest osób zaangażowanych w różne wspólnoty, ile jest faktycznie tych, którzy uczestniczą w liturgii Kościoła, to Europa jest na końcu takiej światowej listy. Teraz mamy co prawda przebudzenie religijne w niektórych krajach Europy Zachodniej takich jak Francja czy Belgia, ale generalnie obraz jest taki jak wcześniej mówiłem. Kościół inaczej wygląda z perspektywy Watykanu niż z polskiej perspektywy. Warto o tym pamiętać.
Wracając do pontyfikatu papieża – jak wyglądał on z perspektywy Watykanu?
W rozmowach, o których wcześniej mówiłem, pojawiało się rozumienie przez księży z różnych stron świata, że papież bardzo mocno stawia na człowieka. Podkreślę, że nie chodzi tu o zamienienie miejscami Boga i człowieka i czczenie człowieka, ale chodzi o to, że dopiero człowiek potraktowany z miłością i z szacunkiem, czyli tak jak traktował Jezus ludzi w Ewangelii, jest w stanie otworzyć się na to, co Bóg ma mu do zaproponowania. Papież stawiał na początku pytanie: dlaczego w człowieku coś się dzieje, że nie jest w stanie przyjąć Ewangelii?
Czy w tym kluczu też należy patrzeć na pewne zmiany, które dotykają Kościół w Polsce w kontekście chociażby zmian w formacji do prezbiteratu?
Papież faktycznie był inny niż jego poprzednicy. O ile Jan Paweł II czy Benedykt XVI byli określani jako intelektualiści, to pontyfikat Franciszka był mocno duszpasterski. Bliski człowiekowi nieraz nawet temu pogubionemu. Papież podchodził z wielką troską o to, jak Kościół funkcjonuje w świecie. Od szczytów władzy (dokonał reformy Kurii Rzymskiej) aż po najmniejsze parafie. Dlatego też reformy dotknęły formację do kapłaństwa. Zatroszczył się o to by ci, którzy idą do kapłaństwa, byli dobrze przygotowani. Za jego czasów został wydany dokument „Ratio fundamentalis”, czyli dokument porządkujący na nowo formację seminaryjną, w tym chociażby jak kwestie studiów teologicznych. Inaczej skonstruowano etap propedeutyczny. W programie samych studiów wskazuje się na mniejszą potrzebę przedmiotów dogmatycznych czy teologicznych, a więcej na te ukierunkowane na sprawy społeczne, związane z psychologią czy z nabywaniem jakichś takich tzw. kompetencji miękkich. Dzisiaj wiemy, że księża idący do ludzi, nie mają problemów z wiedzą teologiczną, ale bardzo przyda im się cała paleta umiejętności, takich powiedzmy to kolokwialnie, ludzkich. One pozwalają towarzyszyć ludziom, budować z nimi wspólnoty, ale i pomagają samym księżom nie pogubić się w zlaicyzowanym świecie.
Duch, myśl Franciszka - będą nam towarzyszyć jeszcze przez lata?
Tym, którzy będą mieli taką refleksję - na pewno tak. Potem już nikt nie będzie pamiętał, że to zaczęło się od Franciszka. Pewne trendy, które papieże rozpoczynają, wpisują się z czasem w działanie Kościoła, ale już bez przypisywania tego jakiemuś konkretnemu papieżowi. Na pewno to, co zrobił Franciszek, wyprzedzało epokę, chociaż na pewno i tak było spóźnione. Widzimy, jak gwałtowne są zmiany w świecie, i jak bardzo jako Kościół jesteśmy w tym spóźnieni. Myślę o działaniach duszpasterskich, a nie zmianie doktryny.