Ks. dr Jerzy Witczak mówi m.in. o bibliotekach teologicznych, przyszłości literatury teologicznej a także o "karmieniu" sztucznej inteligencji treściami teologicznymi.
Jędrzej Rams: Rozmawiamy w Bibliotece Wyższego Seminarium Duchownego w Legnicy. Jest to biblioteka katolicka, kościelna. Czy w dobie spadającej liczby powołań kapłańskich oraz studentów teologii, malejącej liczby osób aktywnie żyjących wiarą, nadal jest potrzeba istnienia takich instytucji?
Ks. dr Jerzy Witczak, dyrektor Biblioteki Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu i zastępca przewodniczącego Federacji Bibliotek Kościelnych Fides: Od ponad 30 lat pracuję w Bibliotece Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Tego typu instytucje, jak biblioteki naukowe istniejące przy uczelni czy seminarium duchownym, różnią się nieco od biblioteki publicznej. W tej drugiej jest dostępna głównie literatura popularna, po którą sięgają czytelnicy w poszukiwaniu raczej rozrywki. Z kolei głównymi odbiorcami książek w bibliotekach naukowych są studenci w trakcie studiów czy też piszący prace magisterskie bądź doktorskie. To było główne zadanie takich miejsc. I co prawa nadal jest, chociaż następuje pewna ewolucja w kierunku otwarcia się na szerszego czytelnika. Niemniej aby czytelnicy mogli znaleźć to, co jest im potrzebne i to najlepiej właśnie w systemach komputerowych, w internecie, powstała Federacja Bibliotek Kościelnych Fides. Najpierw były to katalogi lokalne, a z czasem i centralny ogólnopolski katalog dla 35-36 bibliotek w całej Polsce. Następne wkrótce dołączą. Od prawie dekady do tego katalogu należą też zasoby biblioteki w Legnicy.
Wykorzystanie Internetu w celu popularyzowania i łatwiejszego korzystania z bibliotek to jedna sprawa. Ale czy nie będzie tak, że książki zostaną wyparte przez wiedzę, zasoby umieszczone w Internecie?
Także o tym rozmawiamy, jako osoby zajmujące się na co dzień literaturą teologiczną, i wierzymy, że książka drukowana zawsze będzie potrzebna. Książki nie umarły ale są niebezpieczeństwie, bo ludzie nie czytają, tylko zadawalają się streszczeniami, nagłówkami, no i generalnie nie pogłębiają swojej wiedzy.
Nie wszystko, nawet w przyszłości, będzie cyfrowe. Myślę, że w szczególności książki religijne i teologiczne nie będą digitalizowane, bo to nikomu się nie opłaci.
Dlatego trzeba te książki ratować, trzeba je też przechowywać, trzeba je też udostępniać, żeby ludzie mogli do nich dotrzeć. Kiedyś takiej produkcji wydawniczej nie było, jak obecnie. W dalszym ciągu, chociaż może jest mniej czytelników, to jednak wydawnictwa bardzo dużo publikują i właśnie więcej takiej literatury popularnej niż tej naukowej, teologicznej. Książki są wydawane coraz piękniej, więc też są ilustracje, przez co są coraz bardziej popularne. Nawet takie jak przepisy kulinarne sióstr zakonnych najlepiej się sprzedają w tym momencie.
Jednak następuje duża zmiana w naszym Kościele. Przestajemy myśleć o Kościele tylko włącznie jako o księżach. Jest co raz więcej świeckich poszukujących wiedzy i formacji. To jest pewna perspektywa, że więcej osób zdobędzie się na odwagę, żeby sięgnąć po literaturę teologiczną?
Jak najbardziej. Właśnie o tym myślimy tak we Wrocławiu, jak i w Legnicy. Zresztą od początku ta biblioteka w Legnicy, jak już jesteśmy przy niej, była otwarta na miasto. Wejście było osobne i zapraszano wszystkich mieszkańców do korzystania z tej biblioteki. Czasy się zmieniają, i myślę, że jeszcze bardziej to trzeba podkreślać, że ta biblioteka była i jest otwarta dla wszystkich chętnych. Zarówno katechistów, ale również ludzi zupełnie świeckich, którzy nie pełnią jakichś funkcji w Kościele, a chcą pogłębić swoją wiedzę religijną. Wiemy, że takie zainteresowanie jest też we Wrocławiu, ludzie się pytają o tę możliwość.
Czy spotkał się ksiądz ze stwierdzeniem, że nie potrzeba nam czytać innych książek niż Pismo Święte? Po co nam książki teologiczne, skoro mam Pismo Święte?
Katolickie Pismo Święte jest wydawane z przypisami. Więc już tam mamy dodatkowe, teologiczne historyczne czy też językowe, elementy. Idąc tym tropem, możemy sięgać po książki z dziedzin naukowych dotyczących Biblii. Ale są też wartościowe książki biograficzne czy też o modlitwie. Przykłady pociągają, więc też takich dobrych przykładów w postaci np. świętych, szukamy.
Dlatego czytajmy nie tylko Pismo Święte, które będziemy sami interpretować, bo tego nie wolno robić na własną rękę. Trzeba zawsze słuchać głosu Kościoła.
Jednym z najgorętszych tematów ostatniego roku jest pojawienie się funkcjonalnej sztucznej inteligencji. Ksiądz powiedział na początku, że nie wszystko będzie cyfrowe. Czy rozmawiacie w gronie bibliotekarzy katolickich o tym zjawisku cywilizacyjnym, jakim jest sztuczna inteligencja i jak ona wpłynie np. na literaturę teologiczną?
Nie chciałbym się wypowiadać co do wpływu sztucznej inteligencji na cywilizację, ale faktycznie rozmawiamy o jej wpływie na biblioteki. Do czego się może ona przydać? No jednak głównie do tego, żeby książki jakoś opracować przedmiotowo, żeby mogła to szybko przeliczyć, przetworzyć i wyłowić to, co tam się najczęściej powtarza, jakie są główne tematy publikacji. Sama sztuczna inteligencja może nam pomóc w wyszukiwaniu informacji, natomiast ona sama z siebie nic nie doda. Trzeba ją „nakarmić” literaturą. I tu pojawia się pytanie: jaką literaturą? Ta tzw. sztuczna inteligencja to maszyny cyfrowe, komputery, które gdzieś tam za granicą zostały „nakarmione”, czyli wczytano tam jakąś zachodnią literaturę, niekoniecznie religijną. Podejrzewamy, że nie była to treść religijna. Więc jeżeli w ogóle miałaby nam się do czegoś przydać, to trzeba dostarczyć tam właśnie całej tej wielkiej bazy danych z Kościoła katolickiego, z teologii, z religii, z historii Kościoła, żeby te dane też mogły być uwzględniane w odpowiedziach na pytania przez tę inteligencję.
Czyli wręcz moralnym obowiązkiem Kościoła jest to, żeby „karmić” tę inteligencję, te algorytmy poprawną wiedzą teologiczną?
No jest to oczywiście naszym zadaniem, chociaż musimy mieć świadomość, że to nie my tworzymy te systemy. Tworzą je ludzie świeccy i to spoza Polski. Główne źródło to Dolina Krzemowa w Stanach Zjednoczonych. No i oni niekoniecznie będą chcieli się tutaj posłużyć tymi naszymi danymi. Natomiast to, co możemy robić jako my, biblioteki, co robimy właśnie, to jest ta informacja o zasobach. Czyli to też jest informacja cyfrowa, najlepiej, żeby była jak najbardziej inteligentna, o książkach drukowanych, które posiadamy. Przykładowo w tej chwili w tej bazie danych, którą prowadzi nasza federacja Fides jest prawie 40 bibliotek, a w nich jest około 3 milionów egzemplarzy do wyszukania. To jest jakieś 700 tysięcy w ogóle niepowtarzalnych opisów. To jest ogromna baza danych, wiedzy, tytuły, o czym te książki są. Również można tam wyszukiwać, adres jest bardzo prosty, katalog fides.org.pl i tam można znaleźć informacje o tym, co jest w Legnicy, co jest we Wrocławiu, czy też powiedzmy w Drohiczynie, albo gdzieś w Gnieźnie. To wszystko w tym jednym miejscu możemy wyszukiwać i to też jest wielki plus komputeryzacji.
Czyli jest przyszłość przed książkami teologicznymi?
Jak najbardziej. I to my musimy o tę przyszłość też zadbać. To nie jest tak, że ona sama zadba o siebie. Właśnie chcemy promować te książki, bo ciągle trzeba czytać, żeby być człowiekiem inteligentnym oraz żeby wiara była pogłębiona.