Piątek to dzień szczególnej modlitwy za przyczyną babci Jezusa.
Śląsk pod bardzo wieloma względami może być obiektem badań kulturowych i religijnych, które śmiało mogą bronić tezy o wyjątkowości, spójności i bogactwie całej jego historycznej spuścizny religijnej. Wśród przeróżnych śladów wiary tutejszych katolików na czoło wybija się ogromna pobożność maryjna (liczne sanktuaria maryjne) a także - kult babci Jezusa - św. Anny.
Każdy, kto jechał z Górnego na Dolny Śląsk autostradą A4, mija Górę św. Anny. To nie przypadek. Takich mniejszych bądź większych wzniesień jej poświęconych jest na Śląsku mnóstwo, na wielu z nich stanęły kaplice i kościoły. Dość wspomnieć o Kowarach, Sosnówce, Witkowie Śląskim, Jeleniej Górze, Bielsku-Białej, Lubawce, Lubomierzu, Chełmsku Śląskim, Świebodzicach, Starych Bogaczowicach...
Facelifting św. Anny
Jedno najpiękniej położonych miejsc kultu św. Anny znajduje się nad Krzeszowem. Wniesienie górujące nad okolicą ma wysokość blisko 600 m n.p.m. Prowadzące na szczyt niezwykle krajobrazowe i malownicze ścieżki pozwalają cieszyć się urokami natury, a z góry można podziwiać piękny widok na Kotlinę Krzeszowską i Śnieżkę. Tutaj blisko 20 lat temu rozpoczęła się walka o ocalenie kaplicy. Oczywiście, gdy wpisze się w wyszukiwarkę internetową hasło "bitwa o górę św. Anny", to najprawdopodobniej przekieruje ona do jednego z powstań śląskich i walki Polaków z Górnego Śląska o włączenie w granice powstającego wówczas państwa polskiego. Niemniej walka o kościół św. Anny rozegrała się w Krzeszowie w sercach mieszkańców jakieś dwadzieścia lat temu. Wówczas pojawił się pomysł, aby przywrócić do użyteczności ruiny kościółka górującego na wzniesieniu ponad Krzeszowem.
Wówczas kościółek nie posiadał już ani drzwi, ani okien, a tym bardziej dachu. W jego wnętrzu leżała ponad metrowa warstwa gruzu. Pasjonaci zawiązali więc komitet remontowy i zaczęli organizować zabawy, a później bale i kwesty. Uzbierane pieniądze przeznaczali na remont. Pracowali też fizycznie. Miesiąc po miesiącu wywozili gruz, wycinali roślinność, uzupełniali ubytki w kamiennych ścianach. Koniec końców w 2011 roku ówczesny biskup pomocniczy diecezji legnickiej Marek Mendyk poświęcił odremontowany obiekt na chwałę Boga.
Słupy
Obecność św. Anny w tym miejscu wiąże się z rekatolicyzacją Śląska przez cystersów. To oni w roku 1772 postawili w tym miejscu kościół, który zastąpił budowlę drewnianą. Kult babci Jezusa trwał tu już przynajmniej od 1522 roku, kiedy to w księdze miejskiej pobliskiego Chełmska Śląskiego znalazł się zapis o fundacji dzwonów do kościoła pielgrzymkowego pw. św. Anny. Na pewno bardzo ważnym wydarzeniem w historii tego miejsca było powołanie przez opata Bernarda Rosę z Krzeszowa bractwa św. Anny. Kilkadziesiąt lat później opat Geyer stawia 5 słupów św. Anny prowadzących od opactwa na wzgórze. Musiało to być na tyle popularne miejsce pielgrzymek wiernych, że zapewne na prośbę opata papież Klemens XI w roku 1715 udzielił przywileju odpustu zupełnego każdemu pielgrzymowi, który przybędzie tutaj w pieszej pielgrzymce z Krzeszowa i weźmie udział w sprawowanej tu Mszy Świętej.
Kościół nie miał szczęścia, bo po kasacie zakonów w państwie Pruskim w 1810 roku świątynia bardzo szybko uległa dewastacji, a w 1884 roku spłonęła. Odbudowano ją bardzo szybko. Po II wojnie światowej, jak dużo podobnych górskich kaplic i kościołów, padała łupem szabrowników, o czym mówił w rocznicę konsekracji ówczesny proboszcz ks. Marian Kopko.
– Trzeba powiedzieć szczerze. To nie Sowieci i Niemcy, ale to Polacy doprowadzili do zniszczenia tej świątyni. Lata zaniedbań i grabieży zrujnowały ją doszczętnie. Ale też Polacy rozpoczęli przed 10 laty dzieło odbudowy. To wy zakasaliście rękawy i odrestaurowaliście ten kościół. Nie było łatwo, bo nie ma tu bieżącej wody, nie ma prądu, a i droga nie jest dobra. Wszystko zrobiliście własnymi rękami. Na chwałę Boga – mówił podczas rocznicowej Eucharystii ks. prałat Marian Kopko, miejscowy proboszcz i kustosz sanktuarium Matki Bożej Łaskawej.
Pytania
Co ciekawe nie ma do dzisiaj dobrej odpowiedzi na dwa pytania: dlaczego na Śląsku jest aż tyle kościołów i kaplic a także wzgórz poświęconych św. Annie oraz, analogicznie, dlaczego te budowle usytuowane są w większości na wzgórzach? Rafał Bijak, historyk, mówi że co do liczebności tych miejsc, zwłaszcza w Sudetach odpowiedź może być stosunkowo łatwa.
- Św. Anna była patronką osób trudniących się tkactwem. Na Śląsku trudniło się tym bardzo wiele osób. Istniało wiele warsztatów tkackich. Do dzisiaj znane są chociażby domy tkaczy w pobliskim do Krzeszowa Chełmsku Śląskim - mówi Rafał Bijak.
Drugie pytanie pozostaje ciągle bez jednoznaczniej odpowiedzi. Jedna z teorii prowadzi nas do połączenia Najświętszej Maryi Panny i jej mamy. Według tego tłumaczenia w dolinie budowano kościół poświęcony Maryi Pannie zaś na wzgórzu - św. Annie. Jak przekazuje nam legenda przekazywana z ust do ust, "Matka miała czuwać nas swoją córką". Od strony teologicznej jest to, delikatnie mówiąc, nie do końca spójna teoria ale na pewno skuteczna w tłumaczeniu bliskości obu świętych kobiet.
Inna teoria kieruje myśli ku Nazaretowi. Miejscowość z której miała pochodzić Maryja znajduje się w miejscu górzystym. Skoro tak, to dla uczczenia św. Anny poszukiwano wzgórz, by stawiać na nich kaplice jej poświęcone.
Zmartwychwstanie kościoła
W odrestaurowanie kościoła zaangażowało się bardzo wiele osób, nie tylko z krzeszowskiej parafii. Dzisiaj to prawdziwa perełka i duma okolicy. Zachwycają się nią wszyscy, którzy do niej trafią. Piękna dodaje mu też znajdująca się w tabernakulum, jedna z wyjątkowych monstrancji słynnego artysty Mariusza Drapikowskiego. Aby ją zobaczyć i oddać cześć wystawionemu w niej Jezusowi Eucharystycznemu, trzeba pojawić się tam w piątek o 16.00. Od 10 lat, od połowy maja do końca września, w każdy piątek sprawowana jest tam Eucharystia, a także jest wystawiany Najświętszy Sakrament. – To miejsce żyje. Każdego tygodnia spotykają się tutaj na modlitwie ludzie nie tylko z Krzeszowa, ale z całego regionu. Wiele razy słyszałem, że tutaj, podczas adoracji, ludzie wymadlali sobie bardzo wiele łask. Jestem więc całkowicie przekonany, że warto było ponieść tamten trud i odbudować to miejsce – mówi Andrzej Sikora z Krzeszowa.