Ponad 40 osób rozpoczęło dzisiaj wędrówkę do Matki Bożej Łaskawej.
To wędrówka piesza, dwukołowa i wielokołowa. Najliczniejsza jest grupa uczestników pieszych. Są w niej zarówno członkowie rodzin, wolontariusze, ale także osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Są też uczestnicy, którzy korzystają ze wsparcia rowerowego, są i tacy, którym pomagają laski, kije, a nawet kule. Są w końcu i ci, którzy całą drogę pokonają na wózkach inwalidzkich. Tempo i długość każdego odcinka są zawsze dostosowane do dyspozycji fizycznej poszczególnych osób. Dlatego śmiało można powiedzieć, że nieśpieszno, ale sumiennie zdążają do Matki. O tym, że jest to mimo wszystko skuteczny sposób na wędrówkę, zapewnia ks. Tomasz Filipek, główny przewodnik pielgrzymki, a na co dzień proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Ulesiu.
- Każda pielgrzymka to przede wszystkim wypraszanie łask na codzienne funkcjonowanie oraz odkrywanie siebie samych. To pozwala na odkrywanie wiary i drugiego człowieka. A drugi człowiek jest bardzo potrzebny. Mogę też powiedzieć, że po tych 15 latach wędrówek widzę, że wszyscy dla wszystkich stają się tutaj wolontariuszami. Wiadomo, że są ci, którzy mają większe siły, ale często jest tak, że same osoby z niepełnosprawnościami sobie nawzajem muszą świadczyć pomoc. Śmiało mogę powiedzieć, że wszyscy ludzie na świecie są na swój sposób niepełnosprawni, ponieważ wszyscy jesteśmy obciążeni grzechem pierworodnym. Każdy z nas jest więc nie w pełni sprawny do kochania. Ale każdy jest dzieckiem Pana Boga. Jedynie co, to mogę podziwiać, że pomimo nierzadko widocznego cierpienia osób z niepełnosprawnościami fizycznymi, potrafią one dawać swoją miłość innym. To jest godne podziwu, że mimo braków, mimo doświadczeń cierpienia, chcą dawać innym siebie - mówi kapłan.
Trasa w tym roku będzie wiodła przez Jawor, Gostków i Jaczków. Łącznie będzie to ok.
Razem z nim idzie doświadczona pątniczka Krystyna. Ma za sobą wiele wędrówek, również tych na Jasną Górę, do Santiago de Compostela, a także właśnie z osobami z niepełnosprawnościami - jako wolontariuszka. - Chodzę tutaj od pierwszej pielgrzymki. Kiedy myślę o tych osobach, które pokonują tę drogę, te pagórki, pogodę, przeciwności, to aż głos mi się załamuje ze wzruszenia. One poza pokonywaniem tej całej drogi pokonują przede wszystkim swoje słabości. W zasadzie kiedy na nie patrzę, z jaką radością to robią, to mam w głowie taką refleksję, jak bardzo my, o wiele sprawniejsi fizycznie, mamy za co Bogu dziękować. Przyznam też, że sam kontakt z osobami z niepełnosprawnościami uświadamia mi raz po raz, że te krzyże, które nosimy na co dzień, są malutkie w porównaniu z tymi, które one dźwigają przez całe życie - mówi Krystyna Rutkowska.