Od dzisiaj karkonoska parafia ma relikwie dwóch polskich błogosławionych.
W niedzielę 28 sierpnia w parafii pw. Nawiedzenia NMP w Karpaczu zostały wprowadzone relikwie błogosławionych ojców Michała Tomaszka OFMConv oraz Zbigniewa Strzałkowskiego OFMConv. Relikwiami przekazanymi parafii są fragmenty kości obu błogosławionych.
Proboszcz miejsca ks. Paweł Oskwarek na początku Eucharystii powiedział, że cieszy się, że udało się otrzymać te relikwie, a dodatkową radością jest fakt, że przed wielu laty jeden ojców odwiedził Karpacz. - Składając pismo z prośbą o relikwie, nie wiedziałem o tym, że o. Zbigniew przed laty razem z wychowankami z legnickiego liceum odwiedził nasz Karpacz, Śnieżkę i kaplicę św. Wawrzyńca. Dzisiaj już nie wyjedzie, dzisiaj już zostanie z nami. A myślę, że potrzebujemy takiego ducha franciszkańskiego, ducha umocnienia naszej wiary - mówił kapłan.
Podczas wprowadzenia homilię wygłosił o. Piotr Paradowski OFMConv, który osobiście znał obu polskich męczenników. Podkreślał, że ich świadectwo krwi i oddania życia za to, w co wierzyli, zawstydza. - Oni zdają się stawiać pytanie: "A ty? Czy gdybyś był w podobnej sytuacji i musiał zaświadczyć o swoich wartościach, czy oddałbyś życie?". Ich życie nie było wyjątkowe. Znałem obydwu. Nie byli jakimiś dziwakami w pobożności. To byli prości, skromni ludzie. Obaj w podaniach o przyjęcie do zakonu napisali, że jeżeli Bóg da i zostaną kapłanami, chcieliby pojechać na misje. I gdy kilka lat później z Peru przyszła prośba do naszej prowincji o założenie misji w Andach, obaj się zgłosili na ochotnika. Placówka była bardzo trudna - położona na wysokości 4 tys. m n.p.m, parafia o powierzchni 1 tys. km kw., 73 wioski Indian. Dodatkowo Pariacoto leżało na szlaku przerzutowym narkotyków i broni między Chile a Boliwią. Niedaleko zaś były bazy szkoleniowe partyzantów z komunistycznej organizacji Świetlisty Szlak - opowiadał zakonnik.
Franciszkanin przypomniał, że obaj męczennicy zginęli zaraz po Eucharystii, w piątek. - Wspomnienie liturgiczne na ten dzień wyznaczyło fragment Ewangelii, w którym pada zdanie: „Bo kto straci życie z mego powodu, ten to życie zachowa”. Po skończonej Mszy świętej do kościoła weszli terroryści. Związali Michała i Zbigniewa, wsadzili ich do samochodów i wywieźli kilometr za miasto. Tam ich zastrzelili. Ojcowie umierali jak Jezus - zaraz po Ostatniej Wieczerzy, poza miastem, zdradzeni przez przyjaciół. Tertulian pisał, że krew męczenników jest nasieniem wiary. Po co są nam dani ci męczennicy? By zapraszać, nie żeby przerażać. Zapraszają nas do wierności Jezusowi przez całe nasze życie - tłumaczył o. Piotr.
Brat Jan Hruszowiec OFMConv z biura promocji kultu męczenników z Pariacoto, przybliżając ich sylwetki podkreślał, że są oni wielkimi orędownikami w niebie.
- O. Michał jest wielkim orędownikiem dzieci i młodzieży, a także wielkim patronem dla rodziców starających się o potomstwo. Mamy świadectwa małżeństw, które starały się o potomstwo przez wiele lat, a po modlitwie za przyczyną bł. o. Michała prawie od razu udało im się począć. Z kolei o. Zbigniew jest patronem osób schorowanych. Zawsze miał wielkie miłosierdzie dla wszystkich chorych. Na misjach zawsze nosił przy sobie chlebak, który był wypełniony lekarstwami i opatrunkami, i zawsze pomagał spotkanym chorym. Dlatego wiemy, że dzisiaj pomaga osobom chorym fizycznie, ale także i cierpiącym na duchu. Pomaga osobom zniewolonym, opętanym, pomaga w powrocie do Kościoła - mówił.