O swoim głównym zadaniu, dawnej i obecnej wsi oraz miłości do ziemi ojczystej mówi ks. prał. Marian Kopko, nowy duszpasterz rolników.
Jakub Zakrawacz: Czy w związku z nowo objętą funkcją ma już Ksiądz jakieś plany na najbliższy czas?
Ks. Marian Kopko: Chciałbym jeszcze bardziej przyciągnąć rolników do Kościoła. Szukam pomysłów, modlę się o nie. Pierwsze, co zrobię, to we wrześniu zaproszę do naszej bazyliki wszystkich sołtysów z Dolnego Śląska.
Jakie wyzwania stoją dziś przed rolnikami?
Sam jestem wiejskim proboszczem. Krzeszów, wraz z pięcioma wioskami, tworzy bowiem parafię pw. Najświętszej Maryi Panny. Małych rolników jest coraz mniej, rosną za to wielkie gospodarstwa. To trochę niebezpieczne, ponieważ wioski zaczynają się robić jakby przedmieściami miast. Pamiętamy z dzieciństwa, że kiedy jechało się do dziadków na wieś, to widziało się krowy, konie, świnie… Takie były skojarzenia. Dziś ludzie mają kilka drzew owocowych, przydomowe ogródki, gdzie się spotykają, grillują. Tradycyjne rolnictwo i hodowla praktycznie zaniknęły. Również duszpasterstwo rolników musi więc przyjąć dzisiaj inne cechy. Trzeba będzie się skupić na integracji, utworzyć z ludźmi jakieś nowe ciało.
Kościół jest silny w miejscowościach mocno związanych z rolnictwem. Czy można powiedzieć, że niejednokrotnie to właśnie chłopi byli ostoją chrześcijaństwa?
Na pewno. Widzimy to zwłaszcza na terenach Polski południowej, wschodniej, gdzie rolnicy tworzą silny elektorat prawicowy i kościelny. Mam rodzinę w obrębie powiatu przemyskiego. Kilka lat temu mieszkańcy wybudowali tam systemem społecznym piękny, ogrzewany kościół. To świątynia filialna, a Eucharystia sprawowana jest tam codziennie. U nas coraz więcej wsi się sekularyzuje. Wioska zawsze była ostoją silnego Kościoła i myślę, że mimo wszystko tak zostanie. Potrzebna jest jednak praca nas, kapłanów, oraz świeckich zaangażowanych w Kościół, aby z powrotem tych ludzi przygarnąć do wspólnoty, do systematycznego życia Ewangelią i Eucharystią. To będzie moje główne zadanie jako nowego duszpasterza rolników diecezji legnickiej. Będę się tego uczył.
Jezus w swoim nauczaniu często używał porównań związanych z uprawą ziemi, na przykład w przypowieści o siewcy. I dzisiaj mamy więcej wierzących na wsiach niż w wielkich miastach. Dlaczego akurat ta sfera naszego życia jest tak związana z Bogiem?
Myślę, że rolnicy, którzy byli blisko ziemi, czuli, że bez pomocy Pana Boga sobie nie poradzą. Wiedzą, że bez łaski Bożej nie będzie plonów, chleba powszedniego. Niektórzy może nie potrafią tego dobrze nazwać, ale mocno czują to w swoich sercach. We wsiach mamy sporo dobrych ludzi. Warto robić z nimi takie działania, które jeszcze bardziej zbliżą ich do Pana Boga.
Rolnictwo to też ostoja patriotyzmu.
Wieś uczyła miłości do ojczystej ziemi. W czasach komunizmu Kościół był najsilniejszy właśnie w małych miejscowościach i wioskach. W miastach zaciekle próbowano niszczyć to, co polskie i patriotyczne. Wioska nie dawała się propagandzie. To było widać po liczbie powołań, szczególnie z małych miejscowości. Wieś rodziła nie tylko zboże, ale i liczne powołania kapłańskie, zakonne i misyjne. Większość dzisiejszych kapłanów wywodzi się właśnie z tamtych czasów.
Czy we wspólnocie łatwiej będzie dziś rolnikom utrzymać wiarę?
Oczywiście. Zawsze tam, gdzie było życie, był i kapłan. Ale ludzie również potrafili przekazywać sobie wiarę z pokolenia na pokolenie. Katecheza w szkole jest od niedawna, wcześniej była w domach rodzinnych. Miłości do Boga i ojczyzny uczyli rodzice, dziadkowie.
Przed nami czas żniw. Rolnicy nie tylko proszą o błogosławieństwo, ale mają też bogatą tradycję wdzięczności za urodzajne plony.
Mimo że nie ma już tylu gospodarstw co kiedyś, obserwuję, jak bardzo poszczególne gminy pięknie realizują tradycje dożynkowe. Cudne wieńce, tyle zaangażowanych osób. To mobilizuje mnie do tego, by jeszcze lepiej pracować dla ich dobra. Krzeszów to specyficzna wioska, ponieważ kryje w sobie sanktuarium Matki Bożej Łaskawej. Odbywają się tu wielkie uroczystości diecezjalne, czasem ogólnopolskie. To wspaniałe miejsce z dobrym klimatem, a przede wszystkim jest tu Matka Boża Łaskawa, która oczekuje na ludzi roli. Po strawie duchowej zawsze przychodzi czas na krzeszowską grochówkę; jedzenia wystarczy nawet dla dwóch czy trzech tysięcy ludzi. Coś dla ducha i ciała.•
Ks. prałat Marian Kopko
Jest kustoszem bazyliki mniejszej pw. Matki Bożej Łaskawej w Krzeszowie oraz proboszczem tamtejszej parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W czasach komunizmu był duszpasterzem ludzi pracy w Legnicy i Bielawie. Za swoje zasługi został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się