Przez ręce wolontariuszy parafialnego koła Caritas przeszły już dziesiątki ton pomocy dla Ukrainy.
Koło Caritas działające przy parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Chojnowie w ciągu ostatniego miesiąca pomogło kilku parafiom i wspólnotom z Ukrainy. Jan Skowroński z tego koła mówi, że mimo aktywnego działania m.in. w programie FEAD i pomaganiu prawie 1 tys. mieszkańcom Chojnowa i gminy Chojnów, do czasu rozpoczęcia wojny w Ukrainie przychodził do salek Caritas raczej tylko w wybrane dni.
- Do tamtej chwili działaliśmy w ten sposób, że ksiądz proboszcz ogłaszał, kiedy będzie otwarte i ludzie mogli przychodzić. Od kiedy wybuchła wojna, jestem tu praktycznie codziennie. Najpierw ludzie przynosili mnóstwo ubrań i jedzenia dla Ukrainy. W naszym mieście było najpierw 16 uchodźców, ale większość z nich chciała wyjechać do Niemiec. Potem było kolejna grupa, chyba 20 osób. Więc nie było ich wielu. Ale zaczęły się pojawiać transporty z pomocą z Francji i Niemiec. Od rana do wieczora przepakowaliśmy, segregowaliśmy i ponownie ładowaliśmy. Pomoc poszła więc dla Ukraińców, którzy znaleźli schronienie w Chojnowie, ale większość pojechała prosto do Ukrainy. Dlatego pośredniczyliśmy i nadal będziemy pośredniczyć. Przyjeżdżały różne produkty. Jeden mer z Francji zadzwonił i rozeznał się, co potrzeba. Były potrzebne medykamenty. Więc wysłał nam busa załadowanego po dach lekarstwami. Wysłaliśmy je do żołnierzy w Ukrainie - mówi Jan Skowroński z Caritas przy parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Chojnowie.
W pomoc Ukrainie zaangażowali się też mieszkańcy. Jeden z nich, inwestujący dużo w Ukrainie, sfinansował wyjazd z pomocą. Ale to nie wszystko. Inny transport trafił do obwodu chmielnickiego. - Pomoc otrzymała tam taka organizacja parawojskowa. Tak bardzo się ucieszyli i niejako w podzięce zobowiązali się dostarczyć naszą pomoc dokądkolwiek będę jeszcze chciał. I udało się znaleźć księdza z Korosteszowa koło Żytomierza. Wojskowi się zgodzili i zawieźli księdzu 52 kartony pomocy. A teraz czekam jeszcze na kolejny transport - ten pojedzie do sióstr zakonnych mieszkających w Jazłowcu koło Buczacza - opowiada Jan Skowroński.