Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Nie dają za wygraną

Placówka ta powstała, ponieważ była zwyczajnie potrzebna. Gdy nigdzie nie można znaleźć dla siebie miejsca, trzeba stworzyć własne.

W Legnicy od 2014 roku działa Niepubliczna Szkoła Podstawowa „Dar Losu”, placówka, która powstała z inicjatywy rodziców dzieci zmagających się z autyzmem.

− Nie znalazłyśmy właściwego miejsca dla naszych pociech ani w publicznych szkołach zwykłych, ani w specjalnych. Postanowiłyśmy więc zrobić coś same – opowiada Joanna Pyzińska, dyrektor szkoły, a jednocześnie prezes powstałego dwa lata wcześniej Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci z Autyzmem I Innymi Zaburzeniami Rozwojowymi „Dar losu”. − Moim motorem napędowym był dziewięcioletni wówczas syn Kuba – tłumaczy pani Joanna, która wraz z dwiema innymi mamami rozpoczęła wówczas niełatwą pracę u podstaw związaną z powstawaniem placówki oświatowej.

− To był rok ciężkich przygotowań: formalności, znalezienie właściwego miejsca czy pracowników kadry pedagogicznej – mówi pani Joanna. Po drodze zdążyłyśmy również zostać oszukane. Szkoła była bowiem przygotowywana w innym miejscu, lecz w ostatniej chwili lokal został nam wymówiony. Podobnie było z zatrudnionymi nauczycielami, którzy w połowie sierpnia złożyli rezygnacje. W dwa tygodnie trzeba było znaleźć nowych ludzi – wspomina dyrektor.

Dziś pani Joanna powyższe trudności uznaje za szczęśliwe. Gdyby szkoła powstała w pierwotnie zaplanowanym lokalu, nie udałoby się jej rozbudować. Obecnie w placówce przygotowanej początkowo dla pięcioro dzieci przebywa ich aż… pięćdziesięcioro troje. – Wieść o istnieniu szkoły zaczęła się rozchodzić. Inni rodzice zaczęli dzwonić i dopytywać: „a może i dla mojego dziecka znajdzie się miejsce?”. Znalazło się – mówi z uśmiechem pani Joanna, której jako filologowi romańskiemu przez wiele lat udawało się łączyć pracę w charakterze nauczyciela języka francuskiego z prowadzeniem placówki oraz wychowywaniem Kuby. − Miałam wsparcie męża, starszego syna, rodziców i teściów – dodaje.

Praca z autystami do łatwych nie należy. Mogą się o tym przekonać nie tylko nauczyciele, którzy nie mają odpowiednich kompetencji, ale także ci, którzy w swoją pracę wkładają serce. Jedna z pań, która w trakcie zajęć motywowała Kubę do intensywnego wysiłku, z pewnością zalicza się do tej drugiej kategorii. − Przekonywała, że Kuba jest inteligentny, ale trzeba od niego wymagać. Zmuszać do wysiłku, intelektualnego rozwoju – opowiada pani Joanna.

Kuba, który nie potrafił komunikować się ze światem ani za pomocą mowy, ani pisma, wyraźnie rozzłoszczony intensywnym treningiem obraził nauczycielkę. Pisemnie. – Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że Kuba umie pisać. Nauczycielka, zamiast się obrazić, ucieszyła się – śmieje się mama chłopca.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy