Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Jesteśmy rodziną

Dom dla samotnych matek z dziećmi Monar Markot w Pobiednej to oaza, w której można znaleźć wsparcie, odbudować wiarę w siebie i znów zacząć marzyć.

Pani Patrycja do ośrodka w Pobiednej przyjechała kilka dni temu. – Takie miejsca są bardzo dobre, często wręcz ratują życie mamom i dzieciom – opowiada mama Neli, Mai i Lucynki. − Czasem dochodzi do tego przez sytuacje niezależne od nas, niekiedy jednak to my same sprowadzamy się na dno – dodaje kobieta, która wcześniej spędziła rok na leczeniu w ośrodku uzależnień.

W Domu w Pobiednej trzy miesiące wcześniej zamieszkały również panie Sylwia, Iwona i Klaudia. Wspólnie spędzony czas zacieśnia więzi. – Razem jest raźniej. Wcześniej mieszkałam z mamą, która była osobą uzależnioną i czułam się przy niej bardzo samotna – wspomina pani Sylwia, mama Pawła.

Tegoroczne Święta Bożego Narodzenia kobiety spędzą razem. – Tak, bo jesteśmy rodziną – odpowiada zdecydowanie pani Klaudia, mama czwórki dzieci: Maćka, Wiktorii, Oli i Antosia. – Mamy przystrojony dom, choinkę. Wszystko zrobiłyśmy wspólnie, bo to jest nasz dom i każda ma w niego swój wkład – tłumaczy pani Iwona, która mieszka tu z córką Melą.

Podopieczne same zajmują się domem, pracują bowiem metodą społeczności terapeutycznej, w której co miesiąc powoływani są funkcyjni domu odpowiedzialni za różne zadania. – Jestem szefem kuchni. Rozpisuję jadłospis na cały tydzień, pilnuję, czy dania przygotowywane są na czas. Mam też pod opieką kury – uśmiecha się pani Iwona. – Ja aktualnie pełnię funkcję gospodarza domu. Dbam o niego, rozpisuję dyżury, dysponuję pracami dziewczyn. To jak bycie głową rodziny – mówi dumna pani Klaudia.

Przyczyn zamieszkania w ośrodku może być wiele. – Trafiają do nas m.in. ofiary przemocy czy osoby z różnych powodów wykluczone społecznie – opowiada Jolanta Fijałkowska, kierownik placówki. – Kiedy coś poważnie zagraża bezpieczeństwu i stabilizacji matki z dzieckiem, potrzebna jest pomoc – dodaje.

Matki mieszkają w placówce do 12 miesięcy. Ze szczególnych powodów ten pobyt może być jednak przedłużony. – Najczęściej dochodzi do tego wtedy, gdy gmina nie jest w stanie zapewnić mieszkania socjalnego – mówi kierownik. Tak było w przypadku pani Pauliny, która w ośrodku jest od półtora roku. – Nabieram sił, oszczędzam. Walczę o mieszkanie, choć w mojej gminie jest o to bardzo trudno – opowiada mama Mikołaja i Grzesia. − Znalazłam tutaj azyl, prawdziwy dom, którego nigdy nie miałam. Wiem na pewno, że będę tu przyjeżdżać – dodaje.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy