Mężczyźni św. Józefa spotkali się przed obliczem swojego patrona.
Trwa diecezjalna peregrynacja obrazu św. Józefa. W tym tygodniu odwiedza on dekanat Lubin Zachód, a świątynią, w której się zatrzymał, jest salezjański kościół pw. św. Jana Bosko. Tam w środę 6 października, a wiec dniu, w którym Kościół szczególnie przyzywa opieki św. Józefa, na wieczornej Eucharystii oraz późniejszym nabożeństwie, spotkali się Mężczyźni Świętego Józefa.
Ich lider, Zbigniew Milewski, zachęcał wszystkich zebranych w lubińskiej świątyni do obrania sobie św. Józefa za wzór oraz patrona. - Często możemy spotkać się z kazaniami i wykładami o świętym Józefie, w których pada sformułowanie, że nic albo niewiele o nim wiemy, ponieważ nie wypowiedział ani jednego słowa w Piśmie Świętym. Otóż w Piśmie Świętym o św. Józefie jest wszystko. W 26 wersetach jest wszystko. Dlaczego? Bo jeżeli jest napisane, że św. Józef był mężem sprawiedliwym, to oznacza to tyle, że był człowiekiem, którym poszukiwał woli Boga i wypełniał ją. Antonimem człowieka sprawiedliwego jest człowiek bezbożny - mówił Zbigniew Milewski. - Następnie jest napisane, że św. Józef był małżonkiem Maryi. Czy można być wspanialszym małżonkiem? Czy można mieć wspanialszą żonę? Skoro sprostał temu wyzwaniu, trudno o większy komplement dla mężczyzny jako dla małżonka. No i opiekował się Jezusem jak synem. Czy można być lepszym ojcem? Zapewne nie, ale warto się starać - mówił lubinian.
Obok modlitwy do Boga za przyczyną św. Józefa mężczyźni odczytali też m.in. cytaty z świadectw świętych np. o. Maksymiliana Marii Kolbego czy św. Teresy. - Ta święta dodawała do wielu przymiotów jedną zasadniczą cechę Józefa. Czasami jesteśmy w sytuacji, w której jest nam tak źle, że nawet nie wiemy o co i jak prosić Boga. Czasami też nie uświadamiamy sobie, jakie mamy najważniejsze potrzeby. Otóż św. Teresa mówi o św. Józefie tak: (...) Kto nie znalazł jeszcze mistrza, który by go nauczył modlitwy wewnętrznej, niech sobie tego chwalebnego świętego weźmie za mistrza i przewodnika, a pod wodzą jego nie zbłądzi (...) Od wielu lat już, o ile pamiętam, co roku w dzień święta jego proszę go o jaką łaskę i zawsze ją otrzymuję, a jeśli prośba moja jest w czym niewłaściwa, on ją zawsze sprostuje dla większego dobra mego (...).
Członkowie grupy odczytali także świadectwa złożone w narodowym sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. Jedno z nich opisuje wydarzenie z 1930 roku spod Lwowa, gdy kapłan został obudzony przez tajemniczego mężczyznę z brodą i wysłany z wiatykiem do umierającego. Chorym był niewierzący lekarz, który przez całe życie odmawiał modlitwę do św. Józefa w intencji dobrej śmierci. Obiecał to bowiem przed wieloma laty umierającej matce. Poprosił żonę o przyniesienie obrazu św. Józefa wiszącego w sąsiednim pokoju. Kapłan rozpoznał na obrazie tajemniczego mężczyznę, który go tu przysłał. Chory lekarz poprosił o spowiedź. Kapłan więc wyspowiadał go i zaopatrzył wiatykiem na chwilę odejścia z tego świata.