O sile duchowego wstawiennictwa mówią członkowie lubańskiej grupy, która co miesiąc podejmuje 24-godzinną akcję modlitewną za innych.
Szukaliśmy jakiegoś rozwiązania, by przez cały czas pozostawać w modlitwie – mówi Iza Słowińska, która od trzech lat zajmuje się wspólnotą Odnowy w Duchu Świętym „Oto Jestem”. – Zanim do niej dołączyłam, dzieło modlitwy już co prawda istniało, ale w innej formie. Jednym z nich był 40-dniowy post o chlebie i wodzie – wspomina liderka wspólnoty działającej przy parafii pw. Świętej Trójcy w Lubaniu.
Pani Iza odczuwała jednak potrzebę istnienia jeszcze innego dzieła modlitwy wstawienniczej. – Ciągle mi czegoś brakowało, czułam wewnętrzne poruszenie, że chodzi jeszcze o coś. Koleżanka z Krakowa podsunęła mi pomysł, który tamtejsze wspólnoty przekazują sobie już jakiś czas – tłumaczy.
Chodziło o „Wartę modlitewną”, czyli 24 godziny nieustannej modlitwy prowadzonej na zmianę przez osoby, które zadeklarowały w niej swój udział. Zazwyczaj każdy chętny otrzymuje konkretną godzinę czuwania. Osoba, która przejmuje wartę, otrzymuje informujący o tym SMS i rozpoczyna modlitwę. Gdy czas czuwania się kończy, wartę przekazuje kolejnej osobie.
W Lubaniu wdrażanie idei nie przychodziło łatwo, aż do pewnego momentu. – W październiku ubiegłego roku bardzo ciężko zachorowała nam koleżanka – wspomina pani Iza.
Monika Kicuła koronawirusem zaraziła się na początku epidemii w Polsce i przeszła go bardzo ciężko. – Już po jednym dniu objawów trafiłam do szpitala. Miałam sparaliżowaną prawą stronę twarzy, zablokowany przełyk, nie mogłam mówić, jeść czy pić – wspomina trudne chwile. Gdy było najciężej, z pomocą przyszedł Chrystus i wspólnota. – W trakcie krytycznej nocy cały czas trwałam w Jezusie. Bardzo pomogła mi Iza, która przez całą noc towarzyszyła mi przez SMS-y i trwała duchowo poprzez modlitwę. To właśnie wtedy wpadła na pomysł przeprowadzenia warty w mojej intencji. Wkrótce o moje zdrowie modlili się wszyscy członkowie wspólnoty – dodaje pani Monika, która niedługo potem powróciła do zdrowia.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się