Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Historia zamknięta na płótnie

Obraz przedstawiający św. Sebastiana u boku Chrystusa przypomina o trudnej przeszłości miasta, ale i o sile wiary jego mieszkańców.

Uroczystości w polkowickim kościele pw. Matki Boskiej Łaskawej nie odbyłyby się, gdyby nie wydarzenia z 1680 roku. Wówczas to niemieccy mieszkańcy niewielkiego miasteczka postanowili ufundować obraz, który miał upamiętniać cudowne, jak uważali, ocalenie ich miasta przed zarazą czarnej śmierci.

Obraz nosi tytuł „Dżuma w Polkowicach”. Obecnie znajduje się on w jednej z krakowskich pracowni konserwatorskich. Ma prostą formę. W górnej części widzimy Jezusa zwycięskiego, królującego nad ziemią, po Jego obu bokach zaś znajdują się różne postacie, wśród nich św. Sebastian. Poniżej Jezusa widzimy anioła, który trzyma w jednej dłoni ludzką czaszkę, a w drugiej płomień, symbol kary wymierzonej ludzkości – za taką karę uważano dżumę.

Najciekawszym elementem obrazu jest jednak jego dolna część. Widzimy w niej panoramę Polkowic z wiatrakami, kościołem i budynkami – najprawdopodobniej jedną z najstarszych – a także modlących się rajców pod przewodnictwem ówczesnego burmistrza tego miasteczka. W dalszej perspektywie znajdują się zaś rozbite namioty. Dlaczego? Otóż, jak mówi Kaja Głazik, krakowska konserwator sztuki, wszyscy zdrowi mieszkańcy miasta zostali wówczas zmuszeni do opuszczenia miasta. W grodzie pozostali jedynie chorzy na dżumę. To odseparowanie, ta – jak byśmy powiedzieli dzisiejszym językiem – kwarantanna trwała 40 dni. W tym czasie mieszkańcom były dostarczane medykamenty i pożywienie z odległego Głogowa.

Tak o tej niecodziennej, jak na ówczesne czasy, kwarantannie pisał w swojej pracy magisterskiej ks. Łukasz Langenfeld: „(…) Hrabia Herberstein, gubernator prowincji w Głogowie, celem zmniejszenia skutków epidemii, nakazał większości zdrowych polkowiczan opuścić miasto i zamieszkać w szałasach zbudowanych na polach w okolicy Suchej Górnej (Ober-Zauche), gdzie otrzymywali leki uodparniające. Każda osoba, która miała styczność z chorymi na dżumę, obowiązkowo musiała zamknąć się w swoim domu na czas czterdziestodniowej kwarantanny. Garncarska i Lubińska brama miasta zostały szczelnie zamknięte do odwołania. Jedynie brama Głogowska, pilnowana przez straż miejską, dawała możliwość wejścia do miasta lekarzom, dostarczenia mieszkańcom leków oraz żywności. W ten sposób Polkowice odizolowano wówczas od świata (…)”.

Jak odnotowuje ks. Łukasz Langenfeld, w czasie pandemii bardzo wielu polkowiczan przeszło z protestantyzmu na katolicyzm: „(…) Zachorowania i zgony polkowiczan sprawiły, że błagali oni Boga o ratunek oraz szukali orędownictwa i pomocy u Świętych Pańskich. Wtedy nastąpiły w mieście nawrócenia z protestantyzmu na katolicyzm. W myśl znanego dziś powiedzenia: »Jak trwoga, to do Boga«. Polkowiczanie bardzo tłumnie przybywali wówczas do świątyni katolickiej. Epidemia dżumy pochłonęła wiele istnień i przyczyniła się do dużego wyludnienia miasta”.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy