Drodze Krzyżowej na Górzec przyświecały szlachetne intencje.
W niedzielę 13 września ze świątyni św. Andrzeja Apostoła w Męcince wyruszyła piesza pielgrzymka na górę Górzec. Po Eucharystii, którą odprawił ks. Bogusław Jeż, pątnicy ruszyli w drogę. Ich wysiłkom towarzyszyły wspólnie śpiewane pieśni oraz muzyka orkiestry Hanys Band.
Najważniejsza część pielgrzymki, czyli rozważanie Męki Pańskiej, prowadziła przez leśne ścieżki. Uczestnicy zatrzymywali się przy zabytkowych stacjach drogi krzyżowej. Tradycja pielgrzymowania sięga tu XVIII w., a drugą młodość odzyskała w czasach powojennych. – Uczestniczę w tych pielgrzymkach, od kiedy tylko się o nich dowiedziałem – mówi Henryk Segda ze Starej Kraśnicy. – Droga dodaje pobożności, uspokaja. Teraz jestem innym człowiekiem. Powziąłem postanowienie: dopóki będę zdrowy, będę tu przyjeżdżał! – dodaje.
Niedzielna wyprawa mogła stanowić formę rekompensaty za ograniczenia powodowane przez pandemię. – Jestem starym pielgrzymem i w tym roku towarzyszył mi pewien niedosyt, ponieważ pielgrzymka na Jasną Górę w tradycyjnej formie nie wyszła – mówił Mieczysław Hajder z Biegoszowa. – Dzisiejszy dzień stanowi więc dla mnie zakończenie sezonu pielgrzymkowego. Towarzyszyła mi intencja o zdrowie dla kolegi – dodał mężczyzna.
– Niedawno wróciłam z pielgrzymki do Medjugoria. Miałam poczucie, że chciałabym jeszcze odbyć taką Drogę Krzyżową. Fajne przeżycie, polecam każdemu – mówiła Małgorzata Uchmanowicz z Bolkowa. – Bardzo mi się podobało, ale trochę nogi bolą. Czy wrócę? Nie wiem, chyba będę potrzebowała pomocy – śmieje się pani Ania.
Niedzielną wyprawę podsumował ks. Marek Kluwak, proboszcz parafii w Męcince: – Szło się ciężko, ale była radość w sercu, ponieważ dobre intencje dodawały skrzydeł – tłumaczył duchowny, którzy przewodniczył pielgrzymce. – Jestem bardzo zadowolony z frekwencji. Muszę powiedzieć, że w tym trudnym czasie ludzie naprawdę dopisali – dodał kapłan.
Uczestnikom towarzyszył szlachetny cel. – Już od 8 lat wspieramy wrocławską Klinikę "Przylądek Nadziei". W zeszłym roku udało nam się zebrać aż 27 tys. zł. Dobrze, że trud wyprawy można ofiarować komuś potrzebującemu – podsumował kapłan.