Ks. Piotr Marciniak swoje wakacje postanowił spędzić w koszarach na kursie kapelanów rezerwy w Akademii Wojsk Lądowych. 17 lipca złożył przysięgę, stając się żołnierzem Wojska Polskiego.
Na Kurs Przeszkolenia Kadr Rezerwy - oficerskiego - Korpusu Osobowego Duszpasterstwa, który przeprowadzany jest co roku w Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu, zgłosiło się 23 księży z całej Polski.
Wśród nich wikariusz z parafii pw. św, Mikołaja Biskupa we Wleniu - ks. Piotr Marciniak. Skąd ta decyzja, by dwa miesiące spędzić w jednostce wojskowej na szkoleniu kapelana wojskowego?
- To element samorealizacji i próba sprawdzenia tego, jak wojsko wygląda od wewnątrz. Pierwszy powodem pójścia w kamasze były dawne opowieści taty, a potem także relacje brata, który jest żołnierzem i był też na misjach. I tak w końcu sam wylądowałem w mundurze - uśmiecha się ks. Piotr Marciniak.
ZOBACZ ZDJĘCIA Z PRZYSIĘGI:
Pierwsze dwa tygodnie w wojsku, czyli okres unitarny ocenia pozytywnie.
- W porównaniu do tego, co przechodzą podchorążowie w Akademii Wojsk Lądowych na początku, to na pewno mieliśmy nieco lżej. Absolutnie nie mogę jednak powiedzieć, by okres unitarny mnie zraził. Wychodzę z założenia, że każda trudność jest przygodą - przyznaje kapłan.
Szkolenie podstawowe to przede wszystkim zapoznanie z regulaminami i zwyczajami uczelni, a w tym przypadku jednostki wojskowej. To także nauka nowych, podstawowych umiejętności potrzebnych w wojsku, jak rozkładanie i składanie broni, czyszczenie i dbanie o nią oraz to, co każdy w wojsku powinien umieć, czyli maszerować.
- Uważam, że podjąłem dobrą decyzję. Ktoś może pomyśleć, że nie mam przez to wakacji, ale ja na to patrzę inaczej. To są po prostu nieco inne wakacje niż normalnie - stwierdza ks. Marciniak.
Od razu zauważył wspólne elementy duszpasterstwa i wojskowości.
- Łączy nas jedno słowo, a właściwie postawa - służba. Pamiętam, jak koledzy, którzy byli w wojsku, mówili mi, że w wojsku jest łatwiej niż w seminarium, bo się szybciej kończy (śmiech) - opowiada wikariusz z Wlenia.
Jak dodaje, wczesne wstawanie, porządek dnia, samodyscyplina - to elementy wspólne dla obu tych powołań i profesji. W dodatku jednakowy ubiór - mundur i sutanna.
- Myślę, że księżom jest potrzebny taki kurs, by poznać wojskowe rzemiosło, by lepiej rozumieć żołnierzy, ale nie po to, jak niektórzy myślą, żeby nauczyć się wstawać o 6.00 rano. To robiliśmy w seminarium i w życiu duszpasterskim również. Pewne punkty regulaminu wojskowego i zapisy w seminarium są oczywiście podobne - zauważa ksiądz szeregowy podchorąży rezerwy.
Nie jest zwolennikiem powtarzania, że tylko wojsko zrobi z chłopca mężczyznę.
- Chociaż na pewno można to ująć inaczej - pobyt w wojsku czy w seminarium potrafi nauczyć dbania o siebie i tego, że mama się o wszystko nie zatroszczy - podsumowuje ks. Piotr.
Wraz z innymi kapłanami 17 lipca ukończył podstawowe szkolenie rezerwy, które sfinalizowała przysięga wojskowa na sztandar (czytaj o tym więcej TUTAJ).
Po weekendowej przepustce rozpocznie oficerskie szkolenie specjalistyczne Korpusu Osobowego Duszpasterstwa, które potrwa do końca sierpnia. Wieńczy je egzamin. Po kursie księża wrócą do obowiązków duszpasterskich w swoich diecezjach. A w nadzwyczajnym przypadku, jak np. wojna, będą powoływani do służby jako kapelani wojskowi.