W parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Bolesławcu bp Zbigniew Kiernikowski koronował maryjną ikonę z ołtarza głównego. Była to okazja do wspominania burzliwych losów kościoła i parafii, która obchodzi swoje 50-lecie.
Punktem kulminacyjnym świętowania złotego jubileuszu, a jednocześnie odpustu, był obrzęd koronacji wizerunku Matki Bożej Nieustającej Pomocy czczonej w kościele na pl. Zamkowym w Bolesławcu. Dokonał tego ordynariusz diecezji legnickiej bp Zbigniew Kiernikowski. W uroczystej Eucharystii uczestniczyli członkowie Sejmu, Senatu, władze samorządowe województwa i miasta Bolesławiec.
Na początku świętej liturgii ks. Stanisław Kusik, proboszcz i dziekan, przypomniał historię parafii. - Powstała ona po 20-letnich staraniach o odzyskanie dawnej świątyni protestanckiej. Po II wojnie światowej, po opuszczeniu miasta przez niemieckich mieszkańców wyznania ewangelicko-augsburskiego do 1969 r. budynek kościoła należał do władz państwowych. Ulegał niszczeniu i powolnej degradacji. Był miejscem gromadzenia się bolesławieckich chuliganów - opowiadał ks. Stanisław Kusik.
Władze miasta na pewnym etapie chciały zburzyć kościół, pozostawiając tylko wieżę jako obiekt zabytkowy. Punktem zwrotnym stało się tragiczne wydarzenie z 1969 r., kiedy w budynku świątyni została zgwałcona i zamordowana kobieta. To przyśpieszyło decyzję władz komunistycznych i przychylenie się do prośby abp. Bolesława Kominka o utworzenie parafii.
- Ten jubileusz i koronacja nie są ważne tylko dla parafian, do których zaliczam się ja i moja rodzina, ale jest ważne dla miasta i powiatu - mówił Piotr Roman, prezydent miasta Bolesławiec. - Pamiętam, byłem jednym z pierwszych roczników, które przystępowały do Pierwszej Komunii św. i widziałem, jak ten kościół się odbudowywał. Ta świątynia ma niezwykle bogatą historię. Ostatecznie, odzyskana z rąk komunistycznych, przez lata rozkradana i plądrowana. Wiele osób w naszym kościele pamięta czas odbudowy, kiedy przybył młody ksiądz kanonik ks. Edward Bober, potem pierwszy proboszcz i honorowy obywatel naszego miasta - opowiadał.
Zobacz zdjęcia:
- Jesteśmy tutaj, by uczyć się, prosić i przyjmować dar niesienia posługi tam, gdzie będziemy, w każdym stanie, w którym jesteśmy, na wzór Maryi. Nie tylko by otrzymywać pomoc, ale by być kimś, kto jest przedłużeniem postawy Maryi niosącej pomoc - mówił bp Zbigniew Kiernikowski.
Skoncentrował się na modlitwie dnia, czyli kolekcie, która - jak stwierdził - jest bardzo wymowna. W niej zwracamy się do Jezusa, który dał nam swoją Matkę jako rodzicielkę.
- Widzimy w niej pierwszy motyw: za pośrednictwem Wspomożycielki zwracamy się o pomoc. Drugi motyw trudniej nam przyjąć i w nim być. On znajduje się głęboko w sercu człowieka: „Abyśmy doznawali owoców odkupienia”. Mamy tyle różnych okazji do próśb, ale istotne jest, byśmy prosząc, doświadczali owocu odkupienia dokonanego w Jezusie Chrystusie - wyjaśniał biskup legnicki.
Opisywał również obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy - tam twarz Jezusa jest ukierunkowana ku Ojcu. To twarz młodzieńca, który dojrzewa, patrząc w twarz Boga. Wzrok Maryi zaś pada na człowieka, który do niej się zwraca. Ręce dziecięcia obejmują rękę Maryi, która wskazuje na drogę życia, czyli na Jezusa.
- Jeszcze zwrócę uwagę na mały, ale ważny, a czasem frapujący szczegół. Chodzi o ten sandał, który spada i trzyma się na jednym sznurowadle. To enigmatyczny znak. Ani Maryja, ani sam Jezus nie koncentrują się na tym. Matka nie stara się zakładać sandała swemu dziecku. Patrzy na tego, kto do niej się zwraca. Ten znak ma głębokie przesłanie. Maryja jest środowiskiem wiary, w którym Bóg stawia wszystko na swoim miejscu. Nawet jeśli coś się dzieje inaczej, niż byśmy chcieli. Bo normalnie sandały mamy przywiązane na nogach, [ale] czasem nam się w życiu coś rozwiązuje - opisywał kaznodzieja.
Jak zaznaczył, Maryja uczy nas nieustannie zawierzać się zamysłowi Boga. Matka Boża jest szczególnie wtedy nam potrzebna i pomocna, kiedy jesteśmy kuszeni przez złego ducha. Wówczas uciekamy się do macierzyńskiej opieki Maryi, a jednocześnie jesteśmy otwarci na to, by uczyć się, że nie chodzi o ratowania sandałka, czyli interesu, zysku lub wygody.
- Chodzi o to, żebyśmy w swoim życiu mogli doświadczyć, że potomek Niewiasty zgładzi głowę węża, a wąż zaatakuje piętę, czyli to, co w danej chwili jest cenne dla człowieka. Niech ta prawda się w nas zadamawia. Maryja jest pośredniczką do Ojca, która wie, czego potrzebujemy - podsumował bp Kiernikowski.