Przedstawiamy wam sylwetki kandydatów do święceń prezbiteratu. I prosimy o modlitwę w ich intencji!
Diakon Szymon Opała
Pochodzi z parafii pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła w Chojnowie.
Motto: Na moim obrazu prymicyjnym są słowa księdza Jana Twardowskiego o kapłaństwie: „Własnego kapłaństwa się boję, własnego kapłaństwa się lękam i przed kapłaństwem w proch padam, i przed kapłaństwem klękam.”
Dlaczego te słowa? A no dlatego, że towarzyszą mi od pierwszego roku. Wcześniej słyszałem je wielokrotnie, czy to język polski, czy na katechezie, ale nie zastanawiałem się nad nimi. Jednym uchem weszło, drugim wyszło. Ale kiedy pierwszy raz usłyszałem je na początku formacji seminaryjnej, to coś we mnie pękło. Coś się zmieniło. Zdałem sobie sprawę z prawdziwości tych słów i to, że ja (choć byłem dopiero na pierwszym roku, a więc długa, bardzo długa droga była przede mną) idę w coś co mnie przerasta, coś co jest ponad moje siły z czysto ludzkiego punktu widzenia. I przestraszyłem się w tamtej chwili, ale był to strach pozytywny, mobilizujący, dający siłę do działania.
Te słowa, za każdym razem kiedy je usłyszę albo przeczytam, wywołują we mnie dokładnie te emocje i postawy, które są wymienione. Zdaję sobie sprawę do jak wielkiej tajemnicy i daru zdążam i jak wielka odpowiedzialność za zbawienie ludzi będzie na mnie ciążyła. Te słowa motywują mnie do codziennego uniżania siebie, abym każdego dnia uczył się pokory i pamiętał, że to Bóg wybrał mnie, a nie na odwrót. Niczym sobie na ten wybór nie zasłużyłem. Skoro Pan chce mnie posyłać do ludzi abym głosił Jego Ewangelię, to ja, chcąc zrobić to tak jak On tego chce, muszę się uczyć posłuszeństwa Jezusowi.
Moje motto pokazuje mi także, jak bardzo słabym człowiekiem jestem i jak bardzo potrzebuję Pana i Jego działania w moim życiu. Proszę Zbawiciela każdego dnia, abym był wiernym sługą w Jego winnicy.
Pierwszy raz, tak na poważnie, głos powołania usłyszałem w 2. klasie gimnazjum podczas rekolekcji powołaniowych w seminarium. To było tak mocne i piękne uczucie, że od razu postanowiłem, że zostanę księdzem. I tak przyjeżdżałem co rok (a czasami częściej) do seminarium na rekolekcje (łącznie w sumie byłem 8 razy), aby potwierdzać swoje zdanie. Ale ku mojemu zdziwieniu ten głos z roku na rok był coraz słabszy, coraz cichszy, aż w końcu całkowicie zamarł. Wtedy nie wiedziałem co zrobić. To była 3 klasa technikum elektronicznego w Legnicy. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Chciałem wtedy studiować i pracować w swoim zawodzie, założyć rodzinę ale jednocześnie nie chciałem całkowicie zapomnieć o tym, co dotychczas przeżyłem.
I w końcu Pan Bóg, w najlepszym możliwym na to czasie, upomniał się o mnie. Podczas przedostatnich rekolekcji, całkowicie przybity i zmarnowany na adoracji, postawiłem wszystko na jedną kartę i wprost zapytałem Pana, Czy Ty chcesz żebym był księdzem? Na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Od razu usłyszałem TAK. Wtedy pękłem. Cały zalałem się łzami z radości ale i strachu, co dalej będzie. A dalej było tak, że skończyłem 3 klasę, później 4, zdałem maturę i egzamin zawodowy i wstąpiłem do seminarium. I tak oto rozpoczęła się moja przygoda z Jezusem, która trwa i jest przepiękna.