Po raz drugi bracia i siostry obrządku wschodniego przyjechali do krzeszowskiego Domu Łaski.
Żegnali się po dwa, trzy razy, a kościół pw. św. Józefa, perełkę śląskiego baroku, ozdobili przywiezionymi ze sobą ikonami liturgicznymi. Śpiewali też nieco inaczej, używając innych słów, z innym zaśpiewem.
Niecodzienni pielgrzymi modlący się w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej należą do rzeszy ponad 100 tys. osób odwiedzających Krzeszów każdego roku. Nie przyjechali tu jednak tylko po to, by podziwiać barokowy kunszt cysterskich architektów. Chodzi o coś więcej − wspólną przestrzeń wiary, modlitwy, pielgrzymowania.
Grekokatolicy z Legnicy, Zamienic, Szprotawy, Wołowa, Wrocławia i kilku jeszcze pomniejszych miejscowości Zagłębia Miedziowego bardzo licznie pojawili się w krzeszowskiej świątyni, głównym sanktuarium diecezji legnickiej, po raz drugi. – Po pierwszym pobycie refleksja była jedna – musimy tu wrócić – mówi ks. Mirosław Drapała, proboszcz greckokatolickiej wspólnoty parafii pw. Zaśnięcia NMP z Legnicy, dyrektor Wydziału Duszpasterskiego Kurii Eparchii Wrocławsko-Gdańskiej Kościoła Greckokatolickiego w Polsce.
Ważnym elementem sprawowania liturgii w obrządku wschodnim jest specjalna część ikonostasu, czyli carskie wrota. Skąd je wziąć w XVIII-wiecznym barokowym kościele? Trzeba było je przywieźć ze sobą. Z tym nie było problemu, ponieważ ciągle żyją ludzie, którzy doskonale pamiętają trudne czasy PRL, gdy Kościół greckokatolicki borykał się z wielkimi trudnościami i blokowaniem działalności przez komunistyczne władze. Wierni przesiedleni w ramach akcji „Wisła” na zachód Polski odprawiali swoje liturgie w kościołach rzymskokatolickich. I tam używali właśnie takich przenośny elementów liturgicznych.