Parafia św. Brata Alberta przy ul. Starojaworskiej zorganizowała na niedzielę 16 czerwca X Festyn Parafialny z okazji wspomnienia patrona, które przypada kolejnego dnia.
Jaworska parafia postanowiła świętować swój odpust zgodnie z kalendarzem liturgicznym, planując uroczystą Mszę św. na 18.00 w poniedziałek 17 czerwca. Festyn zorganizowano jednak w niedzielę dzień wcześniej. Rozpoczął się o 13.30 i trwał do wieczora. Pomimo wielkiej radości, jaka towarzyszyła wydarzeniu, dla wielu był to również czas smutku i zadumy.
Ks. Grzegorz Pawlak jest proboszczem od 12 lat, od początku istnienia parafii. – Razem wybudowaliśmy kościół. Wspólne wydarzenia cementują, a my jesteśmy naprawdę rodziną. Co roku spotykamy się i organizujemy ten festyn, aby dzielić się z potrzebującymi, przede wszystkim z chorymi dziećmi. Działamy pod hasłem Brata Alberta "Bądź dobry jak chleb", więc nie myślimy o sobie, tylko o innych – powiedział kapłan. Zgodnie z dekretem biskupa legnickiego został skierowany do pracy w parafii w Rokitkach, zaś na jego miejsce biskup wyznaczył ks. Tomasza Czernika, proboszcza sąsiedniej jaworskiej parafii pw. Miłosierdzia Bożego. – Za tydzień żegnam się z tą parafią, dlatego tym bardziej chcę dziękować wszystkim, którzy przez tyle lat się tutaj angażowali. Chciałbym z Bożą pomocą również nowych parafian przytulić do serca Pana Jezusa – dodał.
Niektórym ciężko jest rozstać się z duszpasterzem. – Jesteśmy młodą parafią. Jest to ostatni festyn z naszym proboszczem, choć mamy nadzieję, że biskup jeszcze zmieni decyzję – powiedziała Renata Bober, przedstawicielka Caritas, która tego dnia sprzedawała losy na loterii.
Łukasz Łuziałko przeprowadził się na studia do Wrocławia. Dawniej był tu ministrantem i pełnił funkcję lektora. – Festyn zawsze mnie przyciąga i zawsze przy nim pomagam. Nie wiem, co nas teraz czeka. Mówię "nas", bo choć to już nie moja parafia, to nadal czuję się tutejszy.
Michał przyjechał z rodziną z Wrocławia. – Odwiedzam tu swoją ciocię i zarazem chrzestną, która jest mieszkanką Jawora. Byłem też na pierwszym festynie, który jeszcze wtedy organizowano przy szkole. Doświadczenie uczy. Ciocia nam opowiadała, że z roku na rok jest coraz piękniej i coraz weselej i chyba nawet coraz więcej ludzi, więc chylę czoła przed organizatorami.
Pani Aleksandra brała udział w każdym festynie. – Na początku wszystkiego było bardzo mało, zaczynaliśmy od jakiegoś ciasta i kiełbasy, a teraz jest jak widać dużo więcej. Ten festyn jest dla nas szczególny, bo zawsze jakąś część dochodu przeznaczaliśmy na chore dzieci, a tym razem postanowiliśmy przeznaczyć całość.