To kolejne franciszkańskie powołanie zakonne z legnickiej parafii pw. św. Tadeusza Apostoła.
To parafia prowadzona przez księży diecezjalnych. Jest też stosunkowo młoda, bo dopiero skończyła swój 25. rok życia. Niemniej w niedzielę Zesłania Ducha Świętego odbyły się prymicje trzeciego w historii tej parafii prezbitera, który święcenia przyjął, będąc w zakonie franciszkanów. Tym razem był to o. Łukasz Mężyk OFMConv, który święcenia przyjął przed tygodniem w Krakowie, a udzielił ich mu bp Edward Kawa ze Lwowa.
Liturgia w legnickiej parafii rozpoczęła się o 12.15. Poprzedziła ją barwna procesja z rodzinnego domu neoprezbitera. Witając go, ks. prof. PWT Stanisław Araszczuk powiedział, że jednym z najtrudniejszych zadań w kroczeniu za Jezusem jest jednoczenie się z Panem dla zbawienia innych ludzi. - Biskup pytał cię o to podczas sakramentu święceń. Odpowiedziałeś wtedy, że chcesz. Dzisiaj chcemy prosić Boga, aby umacniał cię na tej kapłańskiej, zakonnej drodze. Jesteś kolejnym franciszkaninem, który sprawuje tutaj, w naszym kościele, swoją Mszę prymicyjną. Cieszę się, że tutaj otaczamy się modlitwą i życzliwością - mówił proboszcz.
Ojciec Łukasz, zanim rozpoczął liturgię, zdradził, że nawet stojąc w miejscu przewodniczenia liturgii, mając za sobą kilka lat formacji, nadal ciężko mu uwierzyć, że został kapłanem. - Jest we mnie radość. Lekki stres, ale i radość. Bóg jest niesamowicie dobry. Cały czas mnie zaskakuje. Kilka lat temu nawet przez myśli by mi nie przeszło, że będę stał w tym miejscu przed wami. Ale Duch wieje, kędy chce... Byłem tu ministrantem. Potem poszedłem na studia do Wrocławia. W ogóle nie myślałem o zostaniu kapłanem! W przerwie wakacyjnej pojechałem ze znajomymi do Stanów Zjednoczonych, by popracować i pozwiedzać. I właśnie tam, w drukarni, podczas 12-godzinnej zmiany z zatyczkami w uszach, gdy nie sposób było z nikim rozmawiać, poczułem myśl: "A może zakon?". Gdy o tym pomyślałem, poczułem niespotykany napływ spokoju ducha i płynącej z tego radości. Często powtarzam słowa, że Bóg ma swoje drogi. Zadziwia mnie, że zechciał swój drogi dar kapłaństwa wlać w takie niedoskonałe naczynie, jakim ja jestem. Im dłużej myślę o swoim powołaniu, tym bardziej jestem pewien, że dwie osoby maczały w nim palce. Pierwszy jest patron tej parafii, czyli św. Tadeusz, patron spraw beznadziejnych, oraz św. Ojciec Pio, patron bocznej kaplicy, gdzie trwa adoracja Najświętszego Sakramentu - mówił neoprezbiter.