Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Gzyms odsłonił problem

XVIII-wieczny kościół nie wytrzymuje starcia z bagnistym podłożem i tysiącami aut przejeżdżającymi koło niego każdego dnia.

Na początku maja w kościele pw. św. Jana Chrzciciela w Legnicy oderwał się od muru kilkunastometrowy kawałek gzymsu.

Ważył ok. dwóch ton. Nikomu nic się nie stało, ponieważ spadł on po stronie ogrodów parafialnych, gdzie w tym czasie roku prawie nikt nie przebywa. Jednak już w połowie miesiąca w ogrodach rozpoczynają się różne wydarzenia parafialne. O tym wydarzeniu mówiły ogólnopolskie media, bo przy legnickiej świątyni znajduje się Mauzoleum Piastów Śląskich, miejsce pochówku ostatniego z rodu – księcia Jerzego Wilhelma.

– To miejsce jest szczególne dla miasta i regionu, ale myślę, że także dla wszystkich Polaków – mówi o. Jan Janus OFM Conv, proboszcz parafii. Przed kilkoma laty w świątyni rozpoczęły się prace remontowe i renowacyjne. Na początek pod młotki, pędzle i szpachle konserwatorskie trafiło mauzoleum. I już wówczas okazało się, że miesiące, a może nawet tylko dni dzieliły strop mauzoleum od runięcia. Wiek budynku, grząskość gruntu i bliskość brukowanej ulicy, która powoduje powstawanie drgań przy przejeżdżaniu samochodów, wpłynęły na elementy konstrukcyjne, w tym na łęk, czyli łuk przebiegający centralnie nad kopułą mauzoleum. Był on mocno popękany i groził może nie natychmiastowym, ale na pewno ostatecznym załamaniem. Zabezpieczono go więc, stosując najnowocześniejsze technologie, jak chociażby zabezpieczenia z pasków z włókna węglowego, które mają dziesięciokrotnie większą wytrzymałość na rozciąganie niż stal. Niezbędne prace pochłonęły setki tysięcy złotych. Nie mniej środków przeznaczono na renowację m.in. ołtarzy bocznych czy witraży w świątyni.

– Odkąd pracuję tu od 8 lat, parafia z pieniędzy własnych i pozyskanych, np. z ministerstwa kultury, samorządu województwa czy miasta Legnicy, wydała na remonty prawie 5 mln zł. To bardzo dużo – mówi o. Janus. Z kolei przed kilkunastoma miesiącami okazało się, że po tej samej stronie świątyni, nad kaplicą Matki Bożej zaczął osiadać strop. Kilkunastocentymetrowe opadnięcie zabezpieczono rusztowaniami. Do dziś nie wiadomo na pewno, dlaczego doszło do naruszenia konstrukcji, ale według jednej z hipotez właśnie w tym miejscu znajdują się fundamenty kościoła zburzonego w XVIII w. i zastąpionego obecną bryłą barokowej świątyni. Druga hipoteza mówi, że prawdopodobnie pod kościołem przepływa zasypana niegdyś rzeczka Młynówka. Trzecia natomiast zwraca uwagę na fakt, że teren, na którym stoi kościół, był niegdyś grzęzawiskiem. Gdy zaczął opadać strop, założono specjalistyczne mierniki, które wykazały, że ściana w kilka miesięcy przesunęła się jeszcze o kilka centymetrów. – Po rozmowach ze specjalistami, w tym z inspektorami nadzoru budowlanego, nie ma decyzji o zamknięciu kościoła. Możemy go użytkować – podkreśla proboszcz parafii.

Za kilka tygodni rozpoczną się prace, których nikt się nawet nie spodziewał, gdy rozpoczynano remont. Będą to kilkunastometrowe odwierty w głąb fundamentów, które pozwolą ocenić, w jakim są one stanie. To z kolei pozwoli ułożyć plan, jak ratować kościół. W grę wchodzi chociażby wzmocnienie fundamentów betonowymi palami, a także stworzenie wieńca, czyli żelbetonowej opaski na szczycie murów. To pozwoli zatrzymać osiadanie murów.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy