W Krzeszowie już po raz 496. wspominano wydarzenie, bez którego nie byłoby sanktuarium Matki Bożej Łaskawej.
W środku zimy 1622 r. podczas remontów w zakrystii krzeszowskiego kościoła opackiego dostrzeżono, że smuga światła pada na nierówne deski podłogi. Okazało się, że znajduje się pod nimi skrzynia z ukrytym obrazem Matki Bożej Łaskawej. W ukryciu przeleżała prawie 200 lat - po tym jak mnisi schowali ją tam przed zbliżającymi się oddziałami husytów.
Wielki kult, jaki wręcz wybuchł od czasu jej odnalezienia, sprawił, że dzisiaj pielgrzymujemy do Domus Gratiae Marie, Domu Łaski Maryi, a przedstawiona tam Matka Boża jest nazywana Królową Sudetów.
Dlatego od kilku lat w każdą rocznicę tamtego wydarzenia odwiedzający krzeszowskie sanktuarium mogą adorować najstarszą ikonę w Polsce na przysłowie wyciągnięcie ręki. Tak było i w tym roku. Zwieńczeniem Święta Światła, bo taką nazwę nadali temu wydarzeniu cystersi, była wieczorna Eucharystia oraz adoracja ikony przy ołtarzu głównym.
- Przyjeżdżam do Krzeszowa dosyć często. Znam dobrze to sanktuarium, a w domu mam kopię krzeszowskiej ikony. Specjalnie się tutaj wybrałam, ponieważ słyszałam o tym święcie, ale nigdy jeszcze na nim nie byłam. W tym miejscu modlitwa jakby inaczej wypływa z duszy, ale dzisiejsze nabożeństwo i możliwość wpatrywania się w ten cudowny obraz było fenomenalne. Patrzenie w oczy Matki i świadomość, że Ona też patrzy na mnie, było czymś w rodzaju adwentowych rekolekcji - mówi pani Elżbieta z Wałbrzycha.