Jedna osoba nie żyje, prawie 50 jest poszkodowanych. To bilans wypadku autokaru na trasie S3 k. Polkowic.
Do wypadku doszło w czwartek wieczorem ok. 21.30 na drodze ekspresowej S3 w pobliżu Suchej Górnej (gmina Polkowice). Autobus prawdopodobnie wpadł w poślizg, wjechał do rowu i przewrócił się na bok. Wiadomo, że kierowca był w chwili wypadku trzeźwy.
W wyniku wypadku zginęła jedna osoba, pasażerka autobusu. Cztery osoby są w stanie ciężkim, kilkanaście z poważnymi obrażeniami przebywa w szpitalach. Pozostałe osoby po udzieleniu im pierwszej pomocy są zabierane przez rodziny do domów.
Autobus wracał z wycieczki do Wrocławia na jarmark bożonarodzeniowy. Wiózł 51 osób, w tym 35 niepełnosprawnych, ich rodziny oraz opiekunów z Pszczewa i okolic.
Na miejscu wypadku pracowało 35 jednostek państwowej i ochotniczej straży pożarnej oraz ratowników górniczych.
Lekarze na miejscu segregowali najciężej, lżej i lekko rannych. Tych ostatnich po udzieleniu im pomocy odesłano specjalnym autobusem do Polkowic, gdzie w miejscowym ośrodku zdrowia przygotowano dla nich posiłek, gorące napoje i niezbędną opiekę, w tym psychologiczną.
Najciężej ranni byli kierowani do szpitali w Nowej Soli, Głogowie i Lubinie. Stan niektórych osób rannych ulegał pogorszeniu. Służby reagowały bardzo elastycznie. Akcja ratunkowa trwała całą noc. Dopiero ok. godz. 6 udało się odblokować pas drogi, na którym doszło do wypadku.
Roman Tomczak /Foto Gość W Polkowicach najlżej ranni poddawani byli oględzinom lekarskim. Na miejscu przez cały czas był burmistrz Łukasz Puźniecki ze współpracownikami, którzy w kontakcie z samorządowcami z Pszczewa zorganizował transport najlżej rannych do domów. Po niektórych zgłaszały się rodziny.
Prokurator, która była na miejscu wypadku, zakwalifikowała go jako katastrofę w ruchu lądowym. Strażacy i służby ratunkowe mówią o trudnych warunkach pracy, ciasnocie w autobusie, ciemnościach, zimnie i padającej mżawce.
Pomoc służbom i poszkodowanym zaoferowali wojewoda dolnośląski oraz minister spraw wewnętrznych i administracji. Biegli ustalają, co mogło być przyczyną wypadku. Ich ustalenia poznamy nie wcześniej niż za kilka tygodni.