O sportowych łzach i rodzinie na boisku z Kamilem Grygielem, polkowiczaninem, zawodnikiem kadry narodowej AMP futbolu*, uczestnikiem tegorocznych mistrzostw świata w Meksyku, rozmawia Roman Tomczak.
Roman Tomczak: Jak się czujesz jako gwiazda?
Kamil Grygiel: E tam, jaka tam gwiazda.
No jak to? Przez kilka dni cała Polska wam kibicowała...
A tak, śledziłem to wszystko w internecie. Skradliśmy trochę serc. Na trzech odprawach oglądaliśmy filmiki od kibiców przysyłane z Polski. To było bardzo wzruszające. Było tak dużo tych filmów, że nie obejrzeliśmy wszystkich. Trener nam wtedy powiedział, że oto zaczyna się nasza era. Polska era AMT Futbolu.
Jak to się robi? Jak się kradnie serca Polaków?
Wystarczy grać na boisku.
Nie wystarczy. Piłkarska reprezentacja też gra na boisku, a nie ma takiego szacunku kibiców jak wy.
Nie wiem. Może to dlatego, że byliśmy prawdziwi, niczego nie udawaliśmy. Porywały nas emocje na boisku. To było nie do opisania. My tam przecież pojechaliśmy po medal! To były dla mnie, jak dotychczas, najgłębsze emocje sportowe w moim życiu.
Te nadzieje na medal w pewnym momencie zgasły. Przegrane mecze, najpierw z Japonią, potem z Angolą i na koniec z Anglią. Kiedy uświadomiliście sobie, że medalu nie będzie, co myśleliście?
Że to będzie dla nas lekcja na przyszłość. Że wyciągniemy wnioski z tego turnieju, wzmocnimy się jako rodzina, poukładamy sobie wszystko w głowach, poprawimy technikę i za dwa lata zdobędziemy medal mistrzostw Europy!
Powiedziałeś – rodzina. Receptą na medal jest też atmosfera w drużynie?
To jest kluczowe. My na boisku jesteśmy rodziną. Każdy za każdym staje jak za bratem. Nie ma złości. Nikt nikomu nie dokucza. Co innego po meczach.
Bijecie się?!
Nieee... (śmiech). Ale jest duże rozluźnienie, dużo kawałów, żartów. Mamy w ogóle wielki dystans do siebie. Jest tak, jak powinno być: podczas meczu duże skupienie, po meczu – maksymalny luz. To, co nam wszystkim się w życiu przytrafiło, jakaś tragedia, wypadek, pokazało każdemu z nas, że życie się nie skończyło, tylko właśnie się zaczyna. Że otworzyły się nowe możliwości. Że możemy nadal robić to, co kochamy. Że będzie nam to sprawiało jeszcze większą przyjemność niż przedtem.
A życie ci się nie przewartościowało? Pewne rzeczy, kiedyś ważne, stały się nieistotne, i na odwrót?
Pewnie. Kiedyś istniała dla mnie tylko piłka. Nie wyobrażałem sobie życia bez treningu, bez meczów. Nie przejmowałem się tym, co będę robił w przyszłości. Teraz chcę się też skupić na swoim wykształceniu. Szkoła jest dla mnie ważna, potem studia. Chcę kiedyś pracować w reklamie. Ale jednocześnie będę nadal grał w piłkę.
Masz 17 lat, ale emocjonalnie jesteś bardzo dojrzały. Wszyscy w tej drużynie tacy jesteście?
Nie wiem. Czasami mam wątpliwości. Zwłaszcza jak wariujemy po meczach. Nie wiem, czy udają, czy to są naprawdę tacy wariaci! (śmiech)
Czy kiedy myślisz o swojej przyszłości, widzisz tam jakieś bariery dla siebie, takie nieprzekraczalne?
Nie. Jestem młody i wiem, że z czasem mogę osiągnąć w życiu bardzo wiele, zwłaszcza w sporcie. Pod warunkiem, że włożę w to sporo pracy.
Uważasz, że wasz przykład może pomóc innym niepełnosprawnym bardziej w siebie uwierzyć? Wyjść z bezradności, z depresji?
Myślę, że nie tylko niepełnosprawnym. Nasz cel, jakim było zdobycie medalu na mistrzostwach świata, miał właśnie zmotywować innych i pokazać, że żaden cel nie jest za wysoki, nawet dla niepełnosprawnych nowicjuszy. I to już chyba przynosi efekty, bo na najbliższe zgrupowanie kadry zgłosiło się już kilkunastu nowych chłopaków. Nam bardzo na tym zależy, żeby ciągle przychodzili do nas nowi piłkarze po amputacjach kończyn.
*AMP futbol to rodzaj piłki nożnej rozgrywanej przez drużyny, w których biorą udział zawodnicy po jednostronnej wadzie lub amputacji kończyny dolnej – w przypadku graczy z pola, lub kończyny górnej u bramkarzy. Obecnie uprawiana jest w ponad 40 krajach świata.