Z 25 lat swojego duszpasterzowania, 18 spędził ks. Czesław Leńczuk SDB na misjach w Zambii, Malawi i Zimbabwe, budując szkoły i ucząc zawodu setki młodych mężczyzn.
Ks. Czesław Leńczuk, salezjanin, na pierwszą misję wyjechał jeszcze jako diakon. Nie wahał się, choć droga była daleka, a przyszłość - niewiadoma.
- Od początku oddałem się pod opiekę Matce Bożej Wspomożycielce Wiernych. Była ze mną od dzieciństwa, tak mi się spodobała postać z obrazków które rozdawał mój proboszcz w rodzinnym Sobinie - wspomina. Pamięta także dobrze innego proboszcza, ks. Ignacego Bubulę, także salezjanina, jak powiedział do niego: „życzę ci, żebyś został księdzem”.
- "Dlaczego akurat ja?!", chciało mi się krzyknąć. Co ja takiego zrobiłem? - śmieje się na tamto wspomnienie. - A tak naprawdę, to to przekonanie było we mnie od dzieciństwa: posługiwanie przy ołtarzu, pielgrzymki na Jasną Górę, dobrzy ludzie spotykani po drodze wcale nieprzypadkowo. Tak jak nieprzypadkowe były książki o ks. Bosko, wpadające w ręce. To wszystko zaprowadziło mnie do salezjanów - uważa ks. Czesław.
Kiedy znalazł się po raz pierwszy w Afryce miał nieco ponad 20 lat i wielką misję do wypełnienia. Najpierw cztery lata studiów w Kenii, potem święcenia kapłańskie z rąk abp. Adriana Mugandu w Chingola, piątym co do wielkości mieście Zambii. To było 17 kwietnia 1993 r.
A potem już od razu budowa szkoły zawodowej. Pozwolenia, materiały, wykonanie. A potem wyposażenie klas, narzędzia i zebranie uczniów.