Sporo łez wylali uczniowie "katolika" po wizycie u chorych, leżących na oddziale paliatywnym legnickiego szpitala. Ale mówią, że było warto.
W zeszłym tygodniu uczniowie Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Legnicy odwiedzili oddział paliatywny legnickiego szpitala wojewódzkiego.
– Odwiedzamy więzienie dla kobiet, świetlicę terapeutyczną, dom opieki w Legnickim Polu czy właśnie szpital – mówi Barbara Jujeczko, wychowawczyni klasy.
Uczniowie najpierw kwestowali na rzecz oddziału, po czym już na wejściu przekazali swoje dary ordynatorowi oddziału. Później na kilkanaście minut "przejęła" ich Grażyna Majewska-Kaźmierczak, pielęgniarka oddziałowa. Opowiedziała o celu istnienia oddziału, godnym odchodzeniu, bólu, ale też o radościach, takich jak śluby, I Komunie św. czy pojednania z bliskimi.
Po takim wprowadzeniu młodzi mogli wreszcie odwiedzić pacjentów. – Myślę, że była to dla mnie lekcja pokory. Były to bardzo wzruszające momenty. Widziałam osoby, które odchodzą. To jest dla nich ostatni moment. Myślę, że nasza pomoc, nasza wizyta były bardzo potrzebne – mówiła Ola.
Jej koleżanka Basia nie mogła chwilami powstrzymać drżenia głosu. – Jestem bardzo poruszona. To zmieniło zupełnie moje spojrzenie na życie. Zobaczyłam, jak to jest naprawdę. To było mocne, ale cieszę się, że tu byłam – zapewniała Basia.
Pielęgniarka oddziałowa mówiła też o tym, że choroba nie jest nigdy tylko sprawą chorego, ale że dotyka także osoby bliskie choremu. To trafiło mocno do Juli. – Mój brat zmarł na raka, gdy nie było mnie jeszcze na świecie. Miał 7 miesięcy. Historie, które opowiedziała pani oddziałowa, trafiły do mnie osobiście. Na pewno mocniej przytulę swoich rodziców, bo widziałam tu ludzi chorych i choć są dla mnie obcy, mogę domyślić się, co czuli wtedy moi rodzice – uznała Jula.
Barbara Jujeczko widzi moc w takich spotkaniach. – Na koniec edukacji w liceum podsumowujemy minione lata. W zestawieniu uczniów zawsze pojawia się wspomnienie o hospicjum. To mocny punkt. Rodzice nigdy nie mieli żadnych obiekcji, co do programu tych lekcji wychowawczych. Nawet jeżeli uczniowie tu płaczą i nawet, gdy wracają stąd bardzo smutni. To ich mocno zmienia – mówi Barbara Jujeczko.