Ci, którzy 8 grudnia mają przyjąć strój duchowny, ruszyli w trzydniową wędrówkę do Matki Bożej Łaskawej.
W czwartek 31 sierpnia z Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Legnickiej wyszło pięciu mężczyzn. Jeden w sutannie. To ks. Mateusz Kopania, prefekt alumnów tego seminarium. Czterech pozostałych bez sutanny, bo to klerycy, którzy 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP, mają przyjąć strój duchowny. Tradycją seminariów duchownych metropolii wrocławskiej jest to, że pod koniec wakacji poprzedzających obłóczyny alumni wyruszają w pieszą pielgrzymkę do Matki Bożej. W diecezji legnickiej jest to oczywiście Matka Boża Łaskawa w Krzeszowie.
- To moja druga piesza pielgrzymka w życiu. Pierwszą i jedyną dotychczas była identyczna, którą przeszedłem, będąc u progu trzeciego roku formacji w seminarium - mówi ks. Mateusz Kopania. - Przygotowując się do tej pielgrzymki, przypomniałem sobie słowa, jakie wówczas wypowiadali do nas śp. ks. Marek Adaszek, nasz ojciec duchowny, a także ks. Piotr Góźdź, nasz ówczesny prefekt. To było inspirujące wrócić do tamtych chwil. Do słów o powołaniu i sutannie. To był rodzaj rachunku sumienia. Mając za sobą 8 lat kapłaństwa, stało się to dla mnie okazją przemyślenia tego, jak i kiedy używam sutanny jako zewnętrznego znaku bycia księdzem - mówi ksiądz prefekt.
Kleryk Krzysztof Borysewicz wychodząc z Legnicy, z dumą dzierżył tablicę z napisem „Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Legnickiej”. - Jestem pierwszy raz na pieszej pielgrzymce. Nie przygotowywałem się jakoś szczególnie od strony zewnętrznej. A co do wewnętrznego przygotowania, to mam jedną, główną intencję. Myślę o obłóczynach. Myślę o nich jako okazji do pogłębienia relacji z Panem Bogiem. Okazji, by wejść w ofiarę na rzecz Kościoła, by się całkowicie poświęcić. By nie mieć zahamowań w miłości do Boga i zbytnich obaw w stosunku od siebie. I by jeszcze bardziej zaufać Panu Bogu - mówi alumn legnickiego Domu Ziarna.
Kleryk Michał Jała pochodzi z parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Krzeszowie. Dla niego więc piesza wędrówka będzie okazją przeżycia doświadczenia tysięcy pątników, którzy z wiarą, z daleka, przybywają do Pani Sudetów, by prosić o łaski. - Fakt, znam doskonale bazylikę krzeszowską, całe sanktuarium. Doskonale znam też klimat przyjmowania pielgrzymów, którzy tam dochodzą. Ale już raz byłem na pieszej pielgrzymce z Legnicy do Krzeszowa. Było to 6 lat temu. Zdecydowanie jest to inne doświadczenie być po tej drugiej stronie. Wówczas pokłonienie się Matce Bożej w cudownej ikonie ma inny smak. Mam nadzieję, że inaczej na Nią spojrzę. Kiedy mieszka się w Krzeszowie, może pojawiać się pewna rutyna, powszednieje nam Matka Boża Łaskawa. Tutaj gdy się pójdzie, na pewno narodzi się oczekiwanie zobaczenia Jej miłującego spojrzenia - mówi kleryk Michał.
Z kolei kl. Piotr Tsarachow już był w tym roku na pieszej pielgrzymce, i to nie byle jakiej - bo tej z Legnicy na Jasną Górę.
- Bardzo dobrze ją przeżyłem. Każdy pielgrzym miał zapewne jakieś intencje, ja też je miałem. Modliłem się o dobre przeżycie czasu do obłóczyn. Chcę, by sutanna mogła stać się świadkiem mojej wiary, więc ja sam najpierw muszę stać się świadkiem Boga. Pojawiły się myśli w głowie, że mam za sobą 10 dni wędrówki z Legnicy na Jasną Górę, więc bez problemu przejdę tutaj. No ale i te trzy dni w drodze to będzie wysiłek i pragnę poświęcić go w ofierze o dobre przyjęcie sutanny - wyznaje Piotr.
Maciej Glinka idący z kolegami wie, że oprócz samej modlitwy i łask wymadlanych dla nich samych będą też świadkami zawierzenia Panu Bogu dla osób, które spotkają po drodze. - To nie wstyd tak wędrować przez Dolny Śląsk. Jest w nas chęć podzielenia się tym, co mamy w sercu. Z drugiej strony jest naturalny lęk - czy może raczej pytanie - przed tym, jak się podzielić, jak to dobrze zrobić, jak być żywym świadectwem. Podpowiedzią mogą być słowa św. Franciszka, jakie on skierował do swoich braci: "Głoście Pana Jezusa, a kiedy już wyczerpiecie wszystkie możliwości, możecie to uczynić nawet słowami". Mam doświadczenie wielu pieszych pielgrzymek i wielokrotnie widziałem, jak ludzie napotkani po drodze mówili, że było to dla nich wyjątkowym wydarzeniem, że widzieli pielgrzymów idących do Matki. Tak więc po prostu idziemy... - mówi Maciej.