Mój Nowy Rok? A tak, 29 lipca.
Dla mnie 29 lipca każdego roku ma w sobie coś odświętnego. Jest to dzień, w którym zaczynam jakby "żyć na nowo". Dla wielu dobrym porównaniem będzie przyrównanie go do Nowego Roku.
Tego dnia wyrusza Piesza Pielgrzymka Legnicka na Jasną Górę. Od kilkunastu lat mam to szczęście, że mogę ruszać razem z nią. Mam też taką pracę, która mi na to pozwala. Znajomy tak nie ma. Jego przełożony, określający księży mianem "czarnej mafii", bardzo się zdziwił, gdy ten powiedział mu, że prędzej zmieni pracę, niż nie pójdzie na pielgrzymkę. Mocne? Na pewno odważne i męskie w wierze. To co nas jednak łączy z tym znajomym, to potrzeba wyruszenia na szlak. Potrzeba wynikająca z doznanego tam doświadczenia żywego Kościoła, która jest jak niezatarta pieczęć na sercu. Doświadcza tego bardzo wielu pielgrzymów. Wiem, bo mam taką pracę, że wysłuchuję dziesiątków takich świadectw spotkania żywego Boga na pątniczym szlaku.
Dlatego Nowym Rokiem w naszym domu nie jest 1 stycznia lecz 29 lipca. Tego dnia zaczynamy liczyć dni do kolejnej pielgrzymki. Tego też dnia zaczynamy jakby żyć od nowa. W żywym, wędrującym, czasami zmęczonym, cierpiącym i obolałym Kościele. Jest jednak jeden moment, w którym wątpliwości i bóle znikają. Otóż moja praca polega tez na robieniu zdjęć. Gdy wierni wchodzą przed Jasnogórski Obraz, najpierw sam patrzę na Czarną Madonnę ale później odwracam się, by robić zdjęcia naszym pielgrzymom. Wówczas patrzę im w oczy. Nie umiem opisać słowami tego widoku. Jego piękno powala i onieśmiela. Można wręcz w tych szeroko otwartych setkach par oczu zobaczyć odbijający się obraz Matki Bożej. To lepsze niż fajerwerki w Nowy Rok.