Takie pytanie zdają się zadawać ostatnie na Dolnym Śląsku wiatraki. Choć gminy szczycą się nimi w turystycznych folderach, prawie każdy jest na skraju katastrofy budowlanej. Dla kilku zaświeciło jednak światełko nadziei...
Wśród wiatraków to elita. Zbudowane z cegły – a nie, jak np. koźlaki, z desek – przez stulecia dominowały w krajobrazie dolnośląskich miast i przedmieść. Ich śmigi ciężko pracowały, by napędzić jeszcze cięższe młyńskie żarna i skomplikowane mechaniczne wnętrze. Dawały chleb i schronienie. Ale także zachwyt i oczarowanie. Wiatraki holenderskie, bo o nich mowa, budowano na naszym terenie od końca XVIII wieku. Do ostatniej wojny było ich tu prawie 30.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.