Dowódca ZOMO skazany za udział w zbrodni lubińskiej pójdzie w końcu do więzienia.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzymał decyzję sądu pierwszej instancji ws. odbywania kary 3,5 roku więzienia przez Jana M. To on 35 lat temu, dokładnie 31 sierpnia 1982 roku, bezpośrednio kierował akcją ZOMO w Lubinie, podczas której zginęły trzy osoby, a kilkanaście zostało rannych.
Były funkcjonariusz MO został uznany za winnego dokładnie 10 lat temu. Mimo skazującego wyroku Jan M. ciągle unikał odpowiedzialności, legitymując się orzeczeniami lekarskimi, które wskazywały na zły stan zdrowia uniemożliwiający mu odbycie kary. Sąd Apelacyjny nie pozostawił jednak wątpliwości. Po ponownym przyjrzeniu się orzeczeniom podjął decyzję, że 27 kwietnia Jan M., zbrodniarz PRL, ma się stawić w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej w Wrocławiu do odbycia kary 3,5 roku więzienia. Sąd zaznaczył jednak, że mężczyzna musi przebywać w więzieniu wyposażonym w oddział szpitalny, a w razie znaczącego pogorszenia się stanu zdrowia może leczyć się na wolności.
Przypomnijmy fakty. 31 sierpnia 1982 roku, w rocznicę podpisania porozumień sierpniowych, na ulice Lubina wyszedł tłum robotników. Trwał wówczas stan wojenny. Do rozpędzenia pokojowej manifestacji ściągnięto m.in. ZOMO. - Komendant Komendy Miejskiej MO w Lubinie mjr Franciszek G. i jego zastępca por. Jan M. udzielili szczegółowego instruktażu funkcjonariuszom desygnowanym do wzięcia udziału w zabezpieczeniu ładu i porządku na terenie miasta. W czasie instruktażu podniesiono zagadnienia broni palnej, zakazując jej użycia bez rozkazu - pisano w późniejszych raportach na temat wydarzeń z sierpnia 1982 roku w Lubinie. Do dziś nie wiemy, kto wtedy wydał rozkaz otwarcia ognia do robotników. Ale ogień został otwarty. Od postrzałów zginęło trzech lubinian - Michał Adamowicz, Andrzej Trajkowski i Mieczysław Poźniak. Kilkanaście innych osób zostało rannych.
Podczas kolejnych rocznic zbrodni lubińskiej Bogusław Orłowski, przewodniczący NSZZ "Solidarność Zagłębia Miedziowego", upominał się o osądzenie i doprowadzenie do odbycia kary sprawców tego morderstwa. - Co mam odpowiedzieć członkom rodzin zastrzelonych lubinian? W ich sercu jest ciągle niezagojona rana. Po katolicku dawno przebaczyliśmy. Nie możemy się jednak pogodzić, że współwinny, prawnie oskarżony chodzi ciągle po ulicach naszego miasta! Po konsultacjach w związku i z parlamentarzystami zdecydowaliśmy, że zwrócimy się do ministra sprawiedliwości o zbadanie, czy sądy odpowiednio zareagowały, by winny tej tragedii odsiedział swoją karę! - mówił B. Orłowski.
Decyzja Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu jest już prawomocna.