Tam, gdzie dokonano historycznego odwiertu, odbyły się uroczystości rocznicowe. Wzięła w nich udział Kazimiera Wyżykowska, żona dr. Jana Wyżykowskiego, odkrywcy polskiej miedzi.
Tam, gdzie 23 marca 1957 r., stał prymitywny szyb wiertniczy, teraz jest granitowy obelisk. W jego cieniu spotkali się najwyżsi przedstawiciele KGHM, urzędów wojewódzkiego i marszałkowskiego, parlamentarzyści, samorządowcy, uczniowie okolicznych szkół i poczty sztandarowe kilkunastu organizacji i zrzeszeń.
- 60 lat temu doszło do kluczowego dla naszej gospodarki wydarzenia. Odkrycie w tym miejscu bogatych złóż rudy miedzi rozpoczęło rozwój przemysłu górniczo-miedziowego. Jan Wyżykowski zasłużenie przeszedł do historii. Dzięki swojej wiedzy, skuteczności i uporowi doszedł do odkryć, z których my dzisiaj możemy wspólnie korzystać - mówił Paweł Hreniak, wojewoda dolnośląski.
Dziś KGHM to nie tylko zakład pracy. To wartość, wspólnota celów i idei. Wojewoda dodał, że po 60 latach widać wyraźnie, jak wielkie, pozytywne piętno odcisnęło tamto wydarzenie na rozwoju gospodarczym naszego kraju. - Droga, jaką przebyło KGHM od chwili swojego powstania do dziś, to rzecz niezwykła, która nie mogłaby się wydarzyć bez tego jednego odwiertu, a później bez trudu wielu pokoleń górników - podkreślił.
Do historii i współczesności KGHM, który symbolicznie narodził się 23 marca 1957 r., nawiązał także wiceprezes spółki, Piotr Walczak. - Dzisiejsze wartości, którymi kieruje się KGHM: współdziałanie, odwaga, nakierowanie na wyniki, nie były obce już tej grupie ludzi, którzy pod kierunkiem Jana Wyżykowskiego odkryli w tym miejscu złoża rudy miedzi na monoklinie przedsudeckiej. Musieli przecież współdziałać ze sobą, żeby osiągnąć ten sukces. Na pewno byli odważni. Nie tylko w pokonywaniu trudności technicznych, których było bardzo wiele, ale także wielu innych, bo czasy były burzliwe. Dzięki temu wynik ich pracy przerósł chyba ich wyobrażenia, a na pewno przechodzi nasze - mówił pod pomnikiem prezes Walczak.
W uroczystościach wzięła udział rodzina Jana Wyżykowskiego, w tym jego żona Kazimiera, która od wielu lat uczestniczy w uroczystościach dedykowanych swojemu zmarłemu mężowi. - To są cudowne chwile. Tym bardziej cudowne, że wiem, jak trudną drogę musiał mąż pokonać, żeby dojść do tego sukcesu, jakim było odkrycie miedzi. To była bezustanna walka z instytucjami i osobami, które rzucały mu kłody pod nogi. Borykał się np. z wielką zazdrością środowiska geologów. Tylko ja wiem, jak mu było z tym ciężko. Zapłacił za to cenę swojego zdrowia - uważa wdowa po Janie Wyżykowskim.
Pani Kazimiera jest jednak szczęśliwa, że praca jej męża jest ciągle doceniana i nic nie wskazuje na to, aby odkrywca polskiej miedzi miał być kiedykolwiek zapomniany. - To dla nas jest ogromna radość. Szkoda, że mąż nie może się cieszyć razem z nami. Ciągle o tym myślimy, że nie może widzieć efektów swojego odkrycia, a dokonało się naprawdę wiele. Kiedy zmarł, przemysł miedziowy dopiero się rodził - mówiła, głęboko wzruszona.
Dziś o Janie Wyżykowskim słyszało niemal każde dziecko na Dolnym Śląsku. Imię odkrywcy polskiej miedzi noszą skwery, place, ulice, szkoły. On sam powiedział kiedyś, że miarą człowieka jest to, co potrafi po sobie pozostawić na ziemi. W tym przypadku chciałoby się dodać, ze także pod ziemią.