Młodość spędził w antykomunistycznej partyzantce. Dziś jego ostoją jest działka ogrodowa. Teraz ma ją oddać, bo jest zaniedbana. Za kombatantem murem stoją młodzi narodowcy.
Przed Sądem Okręgowym w Legnicy odbyła się rozprawa przeciwko Stanisławowi Ruskowi o wydanie działki ogrodowej. Sąd pozbawił jej go wyrokiem sprzed kilku miesięcy. Stroną wnoszącą był zarząd Rodzinnych Ogrodów Działkowych „Słonecznik” w Lubinie.
Działka nr 6 w rejonie 10. do najpiękniejszych nie należy. Jest zaniedbana. Nieuprawiana ziemia, śmieci w workach, rozsypująca się altana. I właściciel - stary człowiek, z ograniczoną sprawnością ruchową, do tego skłócony z sąsiadami. Dlatego na ich pomoc nie ma co liczyć.
Niedawno zarząd „Słonecznika” odciąć mu dopływ wody, bo pan Stanisław zalega z opłatami. Kiedy sąd wydał wyrok nakazujący oddanie działki, nie zgodził się. „To moje jedyne zajęcie. Tu odpoczywam i staram się jak mogę utrzymać to miejsce w czystości”, argumentował. Ale na ile może być stać samotnego 90-latka? Nawet otrute przez nieznanych sprawców gołębie, powybijane szyby w altance i zdechłe koty przerzucone przez płot nie zniechęciły go do kapitulacji.
Nic dziwnego, bo w swoim życiu walczył nie z takim przeciwnikiem. Stanisław Rusek ps. „Tęcza”, to były żołnierz Armii Krajowej a potem organizacji Wolność i Niezawisłość. Żołnierz Wyklęty. Przez całą młodość walczył w oddziale partyzanckim mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Jest jednym z ostatnich żyjących uczestników rajdu tego zgrupowania po Podkarpaciu w lecie 1946 r. Stanisław Rusek ukrywał się do 1960 r.
Za te dokonania w kwietniu tego roku, decyzją ministra obrony narodowej został awansowany do stopnia majora. „Całe życie walczyłem o Polskę. Bóg, Honor i Ojczyzna. Te trzy słowa były najwyższą wartością, tylko to się liczyło”, mówił wtedy wzruszony. Oprócz awansu na wyższy stopień, Stanisław Rusek otrzymał wtedy także Krzyż Solidarności Walczącej, przyznany mu przez Kornela Morawieckiego. O trudnej sytuacji mjr. Ruska szybko dowiedzieli się młodzi członkowie organizacji prawicowych i narodowych. Najpierw posprzątali mu działkę, później towarzyszyli w sądzie.
- Ciąganie po sądach osoby w tym wieku, kombatanta, bohatera narodowego który walczył za nasz kraj, jest skandaliczne i zwyczajnie podłe - powiedziała Justyna Helcyk z Wrocławia, jedna z osób, które pomagają panu mjr. Ruskowi. - Takie sprawy sąd powinien z automatu rozpatrywać na korzyść takich osób - uważa. - Regulamin ogrodów mówi, że działka ma być estetyczna, ale nie podaje definicji tego słowa. Więc jakbyśmy jej nie wyprzątali, albo jakby pan Stanisław jej nie pielęgnował, zarząd zawsze może zarzucić mu brak dbałości - dodaje Paweł Luberadzki, kolejna z młodych osób broniących mjr. Ruska. Innego zdania jest Wojciech Święch, prezes ROD „Słonecznik” w Lubinie.
- Pan Rusek doprowadził działkę do ruiny. Jest teraz składowiskiem śmieci i wielkim nieużytkiem. Musimy dbać o wizerunek ogrodów. Skoro obecny dzierżawca nie daje sobie rady, chcemy żeby wziął ją ktoś, kto będzie umiał o nią zadbać - tłumaczył w sądzie. Zdaniem prezesa pan Stanisław nie może liczyć na pomoc sąsiadów, bo ci go zwyczajnie nie znoszą. - Jest arogancki, mściwy, często obrzuca ich inwektywami. To nie jest dobry sąsiad - zapewniał. Prezes przyznaje jednak, że po wizycie młodych prawicowców działka pana Stanisława jest już w lepszym stanie. - Lepszym, ale nie idealnym - dodaje. Stanisław Rusek mówił przed sądem, że postara się uprzątnąć działkę.
- To, jak wygląda, mi nie przeszkadza. Ale jeśli przeszkadza innym, to doprowadzę ją do porządku - zadeklarował. Wyjaśnił też, że worki ze śmieciami na jego działce to wynik braku wspólnego kontenera na śmieci. - Nie mam sił, żeby z każdą puszką szukać śmietnika - tłumaczył. Dodatkowym problemem jest zadłużenie, wyliczone na blisko tysiąc złotych.
Rozwiązanie tych problemów jest jednak w zasięgu ręki. Sąd podczas rozprawy podjął się mediacji. Prezes Święch zadeklarował wycofanie pozwu, jeśli Stanisław Rusek ureguluje zaległości i uporządkuje działkę. Młodzi prawicowcy złożyli na ręce sądu deklarację, że w dalszym ciągu będą pomagali mjr. Ruskowi. Justyna Helcyk poinformowała, że do tej pracy zgłosiło się już kilkudziesięciu młodych patriotów. - Zbadamy także sprawę zaległości. Jeżeli okażą się zasadne, to pokryjemy ją z naszych składek - dodała.