Do malutkiej miejscowości zajechał misjonarz z odległej Boliwii.
Padre Mario to ks. Mariusz Godek, misjonarz z diecezji legnickiej pracujący w Boliwii. Urlopując się w Polsce odwiedził w Niedzielę Misyjną parafię pw. św Michała Archanioła w Raciborowicach Górnych a w tym kościół filialny pw. św. Antoniego w Jurkowie. Opowiadał o swojej pracy, rzeczywistości misji a także prosił o wsparcie materialne.
To nie była pierwsza wizyta misjonarza w tym miejscu. Przed rokiem był tutaj z Jose, z którym przyjechał do Polski szukając pomocy u lekarzy w postawieniu diagnozy w jego chorobie.
- Dzięki waszej modlitwie i materialnemu wsparciu jego życie stało się troszkę lżejsze. Niestety to co zdiagnozowano, nie wróży mu nic dobrego. Dwa miesiące temu znowu musiał udać się do szpitala. Teraz co trzy dni chodzi na zastrzyki w kręgosłup. Wszystko w rękach Pana Boga. On was wspomina i modli się. Pytał mnie „co mają Polacy z wiarą, że jesteście tak wierzący>”. Dla nas jest oczywiste, że duża część społeczeństwa chodzi do kościoła, że co niedziela świątynie się zapełniają. Dziwił się też waszą otwartością: dobrym słowem, ofiarą, zaproszeniem na obiad. Daje w Boliwii świadectwo o Polakach, że nie tylko Ojciec Święty Jan Paweł II był taki otwarty, ale że każdy z nas taki jest - mówił ks. Mariusz.
Obecnie padre Mario, jak mówią o nim jego parafianie, pracuje Omereque, w górzystym rejonie leżącym średnio na wysokości około 1600 m n.p.m.
- Obecnie mieszkam na wysokości Śnieżki. Dla odwrotu, jest to półkula południowa. Pojawiają się więc w moim ogrodzie wróble ale też i kolibry. Kiedyś znalazłem takiego jednego martwego kolibra w kaplicy. Pokazywałem ludziom jako przykład, że nie można za dużo się modlić, bo można skończyć jak koliberek…- śmieje się kapłan. - Klimat jest typowo górski – wilgoć występuje maksymalnie do 20 %. Jak słońce nagrzewa, to w cieniu jest nawet 40 stopni Celsjusza. W nocy temperatura spada do 15 stopni. Różnica jest więc ogromna – aż 25 stopni. Organizm musi się więc do tego przyzwyczaić - opisuje misjonarz.
Kapłan obsługuje aż 30 miejscowości. Dwa miesiące temu dotarł do jednej z miejscowości, w której ksiądz ostatni raz był 10 lat temu! Docieranie do takich miejsc wymaga nie tylko hartu ducha i tężyzny fizycznej ale także i sprawnego samochodu.
- Ten mój ma już 30 lat. Czasami na górskiej drodze, na tych wertepach otworzy się maska, czasami której drzwi. Czasami się coś zepsuje i muszę czekać aż jakiś Indianin będzie akurat szedł czy jechał motorem w kierunku najbliższego miasta i poproszę go o wezwanie pomocy. Na dzisiaj to jest chyba moje największe marzenie - by mieć nowy samochód - mówi ks. Mariusz Godek.
Kapłan założył przed kilkoma dniami swój profil na facebooku (www.facebook.com/misjaomereque), gdzie po jego powrocie do Boliwii (początek grudnia) będzie starał się często umieszczać zdjęcia ze swojej posługi.
Gdyby ktoś chciał wspomóc misjonarza, można go zaprosić do parafii. Tak jak to stało się w Raciborowicach czy też będzie 6 listopada gdy odwiedzi on parafię pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Chojnowie.