Lech Dokowicz opowiada o tym, jak zachwycić się Bogiem w Eucharystii.
Jędrzej Rams: Który raz jest Pan w Legnicy?
Lech Dokowicz: Drugi. Pierwszy raz przyjechałem na zaproszenie ks. Andrzeja, proboszcza tej parafii. Było to zaraz po cudzie eucharystycznym. On zaprosił mnie by w związku z moim doświadczeniem przy tworzeniu filmu o cudach eucharystycznych, poradzić się mnie w kwestii dalszego postępowania. Ja troszeczkę miałem do czynienia z cudami eucharystycznymi w związku z pracami nad moim filmem "Ja Jestem".
To kiedy powstanie film o cudzie z Legnicy?
(śmiech) Pewnie wtedy, kiedy Pan Bóg zezwoli.
Jest w was pragnienie serca, by go pokazać?
My nie planujemy takich rzeczy jakby na lata do przodu. Pan Bóg zawsze sam pokazuje nam, jaki będzie kolejny temat. Teraz będziemy robić film o różańcu świętym.
Czy po zobaczeniu wiary u ludzi z odległych zakątków świata, po licznych rozmowach o cudzie eucharystycznym w Sokółce i wielu innych doświadczeniach, czy udaje się Panu jeszcze doświadczyć drgnięcia serca widząc relikwie Ciała Pańskiego w Legnicy?
Moje doświadczenie jest takie, że zawsze i wszystko zaczyna się zmieniać, gdy faktycznie padamy na kolana. Gdy wewnętrznie przyjmujemy postawę przyjęcia i uświadomienia sobie, kim tak naprawdę jestem przed Panem Bogiem. Kim On jest. Gdy wracamy do korzenia wiary i to właśnie nas ciągle na nowo odnawia. Ja mam też takie dni, że czasami zaczyna się wkradać rutyna i zaniedbanie. Ale oschłość w życiu duchowym uświadamia mi, że coś jest nie tak. Wówczas tym większy krzyk na modlitwie do pana Boga. Tym mocniejsze przylgnięcie do Niego. Tym większa prośba by mnie nie zostawiał - i On tego wysłuchuje.
Jest Pan po dwóch spotkaniach, zostało jeszcze jedno. Udało się już pomodlić przez relikwiami?
Jeszcze nie. Teraz przed spotkaniem w kościele pw. św. Jacka mieliśmy trochę pracy przy rozstawianiu sprzętu. Mam nadzieję, że jutro uda się na spokojnie znaleźć czas. Chciałbym tego.