Protest zwany czarnym nie ominął m.in. Jeleniej Góry, Lubina i Legnicy.
Największe protesty odbył się w dwóch pierwszych miejscowościach. Przed legnicką galerię sztuki przyszło protestować wobec działań parlamentarzystów w sprawie tzw. ustawy aborcyjnej zaledwie około 500 osób. Jak podkreślali sami uczestnicy, to mniej niż np. w Lubinie.
Prowadząca cały ten happening próbowała przekonywać zebranych, że jest to największa pokojowa manifestacja w mieście po 1989 roku. Warto jednak przypomnieć chociażby o wiecach poparcia dla TV Trwam czy Marszach Dla Życia i Rodziny, które potrafiły przyciągnąć nawet powyżej 3 tys. uczestników.
Uczestnicy happeningu byli ubrani w rzeczy koloru czarnego. W ten sposób jednoczyli się z uczestnikami podobnych wieców w innych miastach. Skandowano przeróżne hasła przeciwko rządowi i rządzącej partii. Wśród uczestników pojawili się też miejscowi działacze lewicowych partii SLD i Razem. Wiec wsparł też lewicowy prezydent miasta Tadeusz Krzakowski. Nie zabrakło też Jacka Głomba, dyrektora teatru, a prywatnie działacza politycznego. Ramię w ramię z lewicowymi partiami stanęli też miejscowi politycy Platformy Obywatelskiej - poseł Robert Kropiwnicki i radny Jarosław Rabczenko. Wykrzykiwanie antyrządowych haseł zjednoczyło więc na kilka chwil poróżnionych na co dzień przeciwników politycznych.
W wzięły w nim udział w większości kobiety. Na transparentach miały wypisane hasła, np. "Chcemy lekarzy, nie misjonarzy", "Moje ciało, mój wybór" czy "Chcemy rodzić z miłości, nie z przymusu".