Wystarczy kilka minut by z zielonej łąki nie pozostał żaden ślad. W zamian łąka mieni się wieloma kolorami tropików namiotów.
Z chwilą dojścia na pole rozpoczyna się tam wielka krzątanina.
- Biegamy, szukamy swoich rzeczy i śpieszymy rozłożyć namioty. Chcemy zdążyć przed deszczem – mówi Władek z grupy nr 1.
I tak w ciągu kilku minut pole namiotowe przerodziło się w wielobarwne miasteczko namiotów.
- Wystarczyła przysłowiowa sekunda i dzięki budowie te nowoczesne namioty rozkładają się natychmiast. Dlatego padający deszcz jest straszny przez chwileczkę a później chowamy się do środka. Rzeczy w plecaku też mam popakowane w worki foliowe, żeby nie zamokły. To doświadczenie. Mój kolega kiedyś nie miał tak zapakowanych rzeczy i mu przemokły ubrania. Te zaczęły mu bardzo mocno śmierdzieć gdy dochodziliśmy do Częstochowy – mówi Kacper z Polkowic.
Jeszcze posiłek, kąpiel u gospodarzy na wsi i będzie można czekać na apel. Ale cichymi bohaterami dojść na pola namiotowe są kwatermistrzowie. To oni przygotowali te miejsca, zaplanowali spanie a także doprowadzili pątników w to miejsce.
- Jeszcze tylko odprowadzimy na kwatery zbiorowe oraz do gospodarzy, którzy zaoferowali chęć przyjęcia rodzin oraz osób starszych – mówi Aga Augustynowicz, kwatermistrz.